Po wielkiej aferze hazardowej wylano dziecko z kąpielą. Zawiniło trzech, czy czterech, a konsekwencje ponoszą wszyscy. Polski sport nie jest bogaty. Nie mamy oligarchów, czy innych bogatych na skalę światową ludzi, którzy w ciągu kilku lat - nie wiadomo w jaki sposób - dorobili się gigantycznych pieniędzy. Tym bardziej zatem powinniśmy być bardzo uważni i rozsądni i nie dopuścić do utraty dopływu pieniędzy do sportu. Tak się nie stało. Bez bogatych klubów nie ma wielkiego wyczynu. Czy wyeliminowanie internetowych zakładów było słuszne? Nie mnie wydawać orzeczenia, ale kilka refleksji mi się nasuwa. Pierwsza, oczywista jest taka, że eliminacja internetu w tym zakresie, to absolutna utopia. Firmy lawirują, poruszają się na krawędzi od lat, a i tak robią dobre interesy, tyle że państwo i sport mają z tego "guzik" z pętelką. Próby zablokowania, czy eliminacji internetu, to syzyfowa praca. Nie można tego zlikwidować, można tylko uregulować. Ekspansja firm zajmujących się internetowym sportowym "totkiem" jest wielka. Uregulowano ten problem w wielu krajach Unii Europejskiej. Bogate kluby reklamują bukmacherkę i mają z tego wielkie profity. My, biedni chcemy być świętsi od papieża. Gdyby spokojnie policzyć i uregulować problem, to w 2011 roku do polskich klubów i organizacji sportowych (nie tylko klubów piłkarskich) mogłoby wpłynąć około 80 mln euro (wzrost o około 30 procent). Doliczmy też do tego cały system marketingowy, reklamy, spoty telewizyjne, outdoory i inne formy promocji, to kwota rzędu kolejnych 100-150 mln euro! Tracą na tym gazety, telewizje, firmy reklamowe. Czy naprawdę stać nas na takie straty? Dlaczego może to funkcjonować należycie w Hiszpanii, Włoszech, Francji, Danii, a nie u nas? Słyszę, że już jest przygotowana nowa regulacja prawna w tym zakresie. Liczę na jej szybkie wprowadzenie, aby mogła funkcjonować z korzyścią dla państwa i spotu polskiego. Czy my zawsze musimy być na szarym końcu, czy nie stać nas na wprowadzenie rozwiązań prawnych wcześniej, niż to zrobią inni? Chcemy wielkiego sportu, pragniemy być lepsi, myślimy o spektakularnych zwycięstwach. No to pomóżmy. PS. Zostawił nas redaktor Roman Hurkowski. Dziennikarz inny, niż wszyscy. Zawsze w opozycji, skryty, często niedoceniany. Miał wiedzę i znał fakty, jak mało kto. Wiedział wszystko o wszystkich. Gdy w 1985 roku graliśmy z Belgią na Stadionie Śląskim decydujący mecz o zakwalifikowaniu się do mistrzostw świata, Frank Vercauteren - ówczesny znakomity piłkarz, gdy zobaczył Romana na kolejnym treningu belgijskiej drużyny, przywitał się z nim, a potem przedstawił go swoim kolegom z drużyny i powiedział tak: "Ten człowiek wie o nas więcej, niż my sami wiemy o sobie". Cześć Roman... <a href="http://zbigniewboniek.blog.interia.pl/?id=1993695">Dyskutuj na blogu Zbigniewa Bońka!</a> *** Zbigniew Boniek nawiązał współpracę z INTERIA.PL. Pisze u nas felietony, a także prowadzi swojego bloga "Spojrzenie z boku Zibiego". Zapraszamy do lektury! Kolejne teksty Zibiego już niebawem! Autor zainspirował INTERIA.PL do finansowego wspierania Bydgoskiego Zespołu Placówek Wychowawczych z ul. Stolarskiej 2. Czytaj również: <a href="http://sport.interia.pl/pilka-nozna/news/redaktor-roman-hurkowski-nie-zyje,1571672,6">Redaktor Roman Hurkowski nie żyje</a>