Z reguły brakuje nam dystansu do historii, które się toczą. Warto sobie uświadomić, że żyjemy w pięknej erze futbolu. Może nawet jednej z najpiękniejszych - w erze Barcelony. Inteligencja ważniejsza od doświadczenia Nie jest to tekst wymierzony w Real Madryt. Real też miał swoje wielkie dni. Też potrafił naznaczyć epokę. I tę dalszą - lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych oraz tę bliższą: już za czasów Champions League, którą wygrywał w latach 1998, 2000 i 2002. To Real - z dziewięcioma zwycięstwami w Pucharze Europy i Lidze Mistrzów - jest rekordzistą. Siedem razy triumfował AC Milan, z czego aż pięć razy od momentu przejęcia klubu przez Silvio Berlusconiego. Pięć razy wygrywał FC Liverpool, po cztery Barcelona, Bayern Monachium i Ajax Amsterdam. Proszę jednak zwrócić uwagę, że "Blaugrana" aż trzy razy wygrywała w sześciu ostatnich latach. Że w najbliższych kilku latach może prześcignąć Liverpool, a także ścigać Milan. Xavi Hernandez powiedział już jakiś czas temu: "Chciałbym przejść do historii jako piłkarz Barcelony, który wygrał najwięcej trofeów. I my, obecna generacja, mamy w rękach wszystko, co pozwoli nam to osiągnąć". W księgarniach właśnie znalazła się kolejna pasjonująca lektura pióra Ludwika Stommy - "Historie niedoceniane". Całkiem niedawno czytałem jego autorstwa "Historie przecenione". Według Stommy kilka niezwykłych zdarzeń w historii świata - wbrew obiegowej opinii - tak naprawdę nie miało decydującego wpływu na bieg zdarzeń. Profesor Sorbony zaliczył do nich między innymi bitwę pod Maratonem, Rok 476 (symbol upadku Cesarstwa Rzymskiego), wojnę trzydziestoletnią, ostatnią bitwę ery napoleońskiej - Waterloo, a także Stalingrad... Oglądając współczesną Barcelonę, do końca nie zdajemy sobie sprawy, jak znacząca jest w historii futbolu. Chciałbym uniknąć tutaj prostego liczenia tytułów. Owszem, rok 2009 był unikalny, kiedy Barcelona sięgnęła po sześć trofeów. A był to pierwszy i początek drugiego roku pracy Pepa Guardioli! To wówczas kataloński "Sport" napisał trafnie: "Praca Pepa udowodniła, że inteligencja jest ważniejsza od doświadczenia". Cieszyć ludzi bez zwalczania rywala Myślę, że Real Madryt - ten z drugiej połowy lat pięćdziesiątych z Alfredo di Stefano, Ferencem Puskasem, Francisco Gento, czy Raymondem Kopaszewskim - też hurtowo wygrywałby tytuły, takie jak Superpuchar Europy, czy Klubowe Mistrzostwo Świata. Real był wówczas wielki plejadą fantastycznych zawodników, a także stylem gry. Współczesna Barcelona również jest wielka piłkarzami, których ma w swoich szeregach, a także filozofią gry. Dlatego sądzę, że profesor Stomma - gdyby interesował się futbolem - nie mógłby jej zaliczyć do "historii przecenionych". Jest ciągłość Barcelony układanej przez Franka Rijkaarda z tą prowadzoną przez Guardiolę - personalna i w sposobie gry. Rijkaard też chciał tworzyć widowisko, a nie zwalczać rywala. Patronem obu jest Johan Cruyff, jedna z najbardziej fascynujących postaci w historii piłki - zarówno w roli zawodnika, trenera, jak i... właśnie patrona. Człowieka, który gdzieś tam za kulisami kreuje historię... Już za Rijkaarda był fenomenalny występ na Estadio Santiago Bernabeu, gdzie Barcelona wygrała 3-0. Dopiero jednak Guardiola z gnębienia Realu - prawie za każdym razem - uczynił regułę. Wygrał już w grudniu 2008 roku - na Camp Nou. Jednak prawdziwą zapowiedzią panowania stał się 2 maja 2009 roku, kiedy to Barca na Bernabeu zwyciężyła 6-2. A Jose wciąż poluje na Barcę Realowi Madryt nie pomógł Jose Mourinho, który wkroczył do tego klubu w 2010 roku. Od tego czasu "Królewscy", prowadzeni przez dumnego, by nie powiedzieć, że aroganckiego Portugalczyka, na osiem meczów z Barcą wygrali tylko jeden... Czy w styczniu 2012 roku będziemy świadkami kolejnych dwóch? To jest możliwe! W 1/8 finału Pucharu Króla Real zmierzy się z Malagą, a Barcelona z Osasuną (3-4 i 11 stycznia). Jeśli wielcy rywale awansują do ćwierćfinału, to trafią na siebie! 18 i 25 stycznia to byłby kolejne terminy Grand Derbi. Już nie mogę się doczekać! Naprawdę każda kolejna konfrontacja zapisuje się w historii futbolu. Ostatnio z reguły pięknie dla fanów Barcy, a przykro dla zwolenników Realu. Czyżby dlatego Mourinho ogłosił właśnie w wywiadzie dla BBC, że kolejnym jego krokiem będzie Anglia. Czyżby - przynajmniej na krajowym podwórku - chciałby uciec od Barcelony? Autor jest komentatorem Polsatu Sport <a href="http://romankolton.blog.interia.pl/">Jeszcze więcej informacji i komentarzy na blogu "...A bramki są dwie" Romana Kołtonia</a>