Miał zaledwie 64 lata - był w sile wieku. Ba, w rozkwicie sił witalnych. Nie przesadzam. Kipiał energią i pomysłami. Niedawno rozmawiałem z Nim w programie "Kulisy Sportu" - zaledwie kilka dni po Igrzyskach Olimpijskich w Vancouver. Opowiadał - jak zwykle - barwnie, wybiegał w przyszłość, nie mogło zabraknąć słów o Igrzyskach Olimpijskich w 2012 roku w Londynie, a także o Jego wielkim projekcie - zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Krakowie. "Naprawdę za kilkanaście lat jest to możliwe" - przekonywał. Uzasadniał: "Kraków jest idealny, ponieważ jest niesłychanie rozpoznawalny w świecie i już dziś ma kapitalną bazę hotelową, a przecież część zawodów rozegranych zostałby także w Zakopanem, w Wiśle, w Krynicy. Przecież podobnie było w Turynie w 2006 roku, a także w Vancouver". Jakże plastycznie rysował projekt, który chwilę wcześniej można było uznać za utopijny, ale po jego rekomendacji już jak najbardziej realny. Gdzieś tam padła data 2026 roku... Był prezesem Polskiego Związku Lekkiej Atletyki (w latach siedemdziesiątych), a ostatnio Polskiego Komitetu Olimpijskiego (od 2005 roku - niedawno wybrany na drugą kadencję). Jego oddanie sportowcom było bezprzykładne. To nie technokrata zaprogramowany na wyniki, a autentyczny pasjonat. Osobiście w 1976 roku włączył do ekipy na Igrzyska Olimpijskie w Montrealu Jacka Wszołę. 19-letni skoczek wzwyż zdobył złoty medal! Mało kto o tym mówił, ale to bezprzykładne zaangażowanie Piotra Nurowskiego pomogło uratować karierę Justyny Kowalczyk. Jako prezes PKOl walczył ze wszystkich sił, aby skrócono dyskwalifikację naszej słynnej biegaczki narciarskiej. Dwuletnią karencję z czerwca 2005 roku udało się skrócić do sześciu miesięcy. Kowalczyk zdążyła pobiec w Turynie po brązowy medal, a z Vancouver przywiozła złoto, srebro i brąz. Kochał futbol miłością bezgraniczną. Byłem w szoku, jakimi sypał informacjami, czy kontrowersjami - z przeszłości, jak i świeżo rozegranych meczów. O reprezentacji Polski mógł dyskutować godzinami - tej Kazimierza Górskiego i tej Franciszka Smudy. Do Katynia prezes PKOl poleciał w określonym celu. Bogdan Tuszyński w książce "Za cenę życia - sport w Polsce Walczącej 1939-1945" napisał: "Najtragiczniejszy w swojej wymowie jest na pewno mord NKWD na jeńcach wojennych z obozów w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie. W okrutny sposób, strzałem z pistoletu w tył głowy, wyeliminowano z życia 263 oficerów Wojska Polskiego - twórców i liderów naszego sportu: jego organizatorów, instruktorów, trenerów, lekarzy, a przede wszystkich wybitnych zawodników, byłych olimpijczyków". Oto nazwiska olimpijczyków - Józef Bilewski-Baran, Wojciech Bursa, Zdzisław Kawecki-Gozdawa , Marian Spojda, Roman Bocheński, Stanisław Urban, Aleksander Kowalski. Olimpijczykom zamordowanym w bestialski sposób Piotr Nurowski zamierzał oddać cześć... Cześć Jego Pamięci!