Teksty, które zamieszczam w INTERIA.PL - dzięki szefowi sportu w tym portalu Michałowi Białońskiemu - są cokolwiek osobiste. Więc pozwolą Państwo, że podzielę się moim stanem ducha. Wpłynął na niego udział w dwóch niezwykłych spektaklach piłkarskich w naszym kraju. Gościłem na Bułgarskiej w Poznaniu na meczu Lecha z Austrią Wiedeń (mój Boże, cóż to było za widowisko!), a także na Stadionie Śląskim w Chorzowie, gdzie Polska pokonała Czechów ("Leo, Leo" niosło się nad trybunami, a ja skandowałem z kibicami - kolega z nSportu Dariusz Tuzimek zażartował: "Myślałem, że w Polsacie to zabronione"). W Poznaniu jest taki zwyczaj, że dziennikarze po meczu mogą zejść na murawę. Ciarki mnie przechodziły, jak widziałem z poziomu boiska piłkarzy Lecha cieszących się z fanami. Jeden sektor, drugi, trzeci, czwarty. Trwało to dobry kwadrans, aż Piotr Reiss padł w moje ramiona. Czułem się, jakbym sam zagrał te niezwykłe 120 minut. Pełne emocji - piłkarskiej pasji, takiej która rozgrzała do czerwoności wszystkich sympatyków piłki nożnej w naszym kraju. Sławomir Peszko, Robert Lewandowski, czy Manuel Arboleda - innym nie umniejszając - pokazali, "jak zwyciężać mamy". Umiejętnościami? Jasne, ale przede wszystkim sercem! W sobotę przyszedł bój o mundial w RPA z Czechami. Znowu pełny Stadion Śląski - ten widok kilkudziesięciu tysięcy widzów w biało-czerwonych barwach zawsze mnie wzrusza. A później wzruszyła mnie gra Polski. Cały czas z pomysłem, wymieniając piłki, do których nikt z biało-czerwonych nie bał się wyjść, ba, jeden harował za drugiego! Kuba Błaszczykowski to już zawodnik światowego formatu. Takim piłkarzem od dłuższego czasu jest Artur Boruc. Nie zwątpiłem w to ani na moment po "pseudo-aferze" we Lwowie. W ostatnich miesiącach liczyłem na Pawła Brożka (nie mogłem uwierzyć, że Leo nie zabrał króla strzelców ligi polskiej na finały ME...). Domagałem się publicznie - w "Cafe Futbol" u Mateusza Borka w Polsacie Sport, czy na łamach INTERIA.PL - występu Boruca i Brożka. Więc miałem wielką satysfakcję w Chorzowie. Boruc obronił dwie trudne piłki przy stanie 0:0, a Brożek kropnął gola na 1:0. I to jakiego gola! Teraz na miejscu Leo Beenhakkera - selekcjonera, który jak sam to ujął "nie jest ani kawałkiem gówna, ani bogiem" - poszedłbym za ciosem. Jeszcze bardziej odmłodził kadrę i sięgnął po piłkarzy grających w swoich klubach - po Peszkę, Ireneusza Jelenia, Piotra Brożka! Łukasza Piszczka spróbowałbym na lewej stronie pomocy, tak jak ostatnio gra w Hercie Berlin. Polska może mieć jeszcze silniejszą drużynę i z pierwszego miejsca awansować do finałów MŚ 2010! Jeszcze słowo o akcji ministra Mirosława Drzewieckiego. Teraz postraszył nas na łamach "Neewsweka", że Rosja mogła od nas przejąć Euro 2012. Po pierwsze - nie jest to możliwe ze względów formalnych. Kraj, który aplikował, nie może wystąpić po raz drugi o ten sam turniej. Poza tym Rosja nie jest przygotowana na taką imprezę. Podobnie jak dziś nie jest przygotowana Polska. U nas na szczęście - także dzięki ministrowi Drzewieckiemu - prace nabrały tempa. I tym samym nie będą mieli satysfakcji Szkoci, czy Hiszpanie, którzy zabiegali o turniej finałowy w 2012 roku, biorąc pod uwagę kłopoty Polski i Ukrainy. Właśnie wszedł w życie Master Plan przygotowany przez spółkę PL.2012, który będzie monitorował 362 inwestycje w związku w finałami ME. A szef PL.2012 Marcin Herra deklaruje, że z 80 procentami inwestycji zdążymy. Jak tu nie znaleźć się w piłkarskiej euforii?!