Mam nadzieję, że "Sobol" na dniach parafuje nowy kontrakt z Białą Gwiazdą, bo jego obecność pozwala realnie myśleć o awansie do rozgrywek grupowych Ligi Mistrzów. Pamiętam jak w eliminacjach mistrzostw świata 2006 roku - za kadencji Pawła Janasa - dawaliśmy mu, wspólnie z Dariuszem Tuzimkiem, wsparcie na łamach prasy. Janas już odstrzelił Piotra Świerczewskiego, ale jeszcze holował Radosława Kałużnego, a już wówczas najlepszym polskim defensywnym pomocnikiem był Sobolewski. Co nie znaczy, że nie miał głupich meczów, jak ten z Niemcami w Dortmundzie, gdy wyleciał z boiska po niepotrzebnej czerwonej kartce. Do białej gorączki doprowadził mnie także w rewanżu z Panathinaikosem Ateny w eliminacjach Ligi Mistrzów. Najpierw strzelił bramkę, jak marzenie, która dawała awans, a później - w samej końcówce - otrzymał czerwoną kartkę. Zamiast 1:2, po 90. minutach było 1:3, a po dogrywce polegliśmy 1:4, grzebiąc szansę na wymarzoną Ligę Mistrzów. Dziś Sobolewski liczący 32 lata, to serce mistrzowskiej Wisły. Na boisku ma końskie zdrowie do biegania. Przy tym nie biega bezmyślnie, a skutecznie przecina akcje rywali. Potrafi rozegrać, podłączyć się do ataku, zagrać decydującą piłkę, a także strzelić bramkę. Na boisku widać w nim charyzmę - młodzi zawodnicy czują się z nim pewniej. Kiedyś irytowało mnie, że nie rozmawia z dziennikarzami - a tym samym nie prowadzi dialogu z kibicami. To fani chcą usłyszeć, co ma do powiedzenia, czy po wspaniałym zwycięstwie, czy po kiepskiej przegranej. Dziś do milczącego "Sobola" już się przyzwyczaiłem. Charaktery ludzkie są różne - jeden klepie komunały, a inny woli pomilczeć. Mało kto w świecie piłki mówi do rzeczy... Sobolewski wygląda na takiego, który naprawdę potrafiłby zainteresować swoimi przemyśleniami. Podobnie jak Marcin Baszczyński i Marek Zieńczuk, którzy odchodzą do Grecji. I tutaj dziwię się Wiśle. Z trójki doświadczonych piłkarzy, dwóch - po wygaśnięciu kontraktów - odchodzi w świat. A jeszcze w trakcie sezonu uciekł Cleber do Tereka Grozny. Na niedzielnej imprezie Ekstraklasy S.A. wymieniłem poglądy z Markiem Wilczkiem, prezesem Wisły. Przekonywał: "Nas naprawdę nie stać na takie kontrakty, jak rosyjskie, czy greckie kluby". Pół miliona euro za sezon to suma, która powoduje, iż tacy zawodnicy jak Baszczyński, Cleber i Zieńczuk, opuszczają polską ligę. Wilczek mówi: "Nowe stadiony spowodują zwiększenie budżetów: z kibiców i docelowo także z innych źródeł, jak przede wszystkim telewizja". Wszystko się zgadza, tylko że o Ligę Mistrzów przyjdzie nam walczyć za kilka tygodni, a nie za kilka lat.