Moi przyjaciele wiedzieli, że oglądam ten mecz na hiszpańskiej ziemi - w hiszpańskiej telewizji. Esemesy płynęły co kilka minut. Oto wybór: "Franz - Ziemia wzywa!", "pieprzenie po polsku - będziemy grać ofensywnie, nie boimy się, gramy swoje". "Drama de futbol polacos", "6-0 - hołd dla Nadala, który właśnie wygrał Roland Garros i jest wielkim kibicem futbolu", "To powinno nauczyć Franka pokory". Hm, ale czy to kwestia Franciszka Smudy? Inny kolega pisze: "Franz, czy inny Gienek, to bez znaczenia, skoro oni grają w piłkę, a my biegamy". Biegamy? Wolno, w chaosie, by nie powiedzieć, że bez ładu i składu. Najbardziej wkurzył mnie Tomasz Kuszczak. W pierwszej połowie pokazuje Kamilowi Glikowi, że głupio zagrał. Znacie ten gest - palec na skroni, stukający się kilka razy. I krzyk z jego gardła. Czemu to służy? Glik ani lepszy, ani gorszy od pozostałych obrońców. Wszyscy na Estadio Nueba Condomina w Murcji "pływali", że hej! Taki jest poziom polskiej piłki, że Glik wychodzi obok Michała Żewłakowa na środku defensywny. Chłopak jest wart - jak mówi Marek Koźmiński - "góra 200 tysięcy euro, choć ojciec żąda milion". "Góra 200 tysięcy euro" za obrońcę Piasta Gliwice - to i tak cena wygórowana. Naprzeciwko niego wychodzi David Villa, za którego Barcelona zapłaciła właśnie Valencii 40 milionów euro. 200 razy więcej. Ok - pieniądze nie grają, suma odstępnego to nie wszystko. Ok - ale nie ma przypadku, że Glik swego czasu będąc w juniorach Realu Madryt, dziś znalazł się na peryferiach futbolu. Z tych peryferii we wtorek trafił w wielki świat - zagrał z "Białym Orłem" na piersi przeciwko mistrzom Europy, największym faworytom zbliżającego się mundialu. Kuszczak z wielkiego Manchesteru United pokazuje mu, że głupio gra - bez sensu. Kto jak nie Kuszczak ma dodać otuchy innym? Poklepać po ramieniu, zachować spokój, bronić piłki niemożliwe do obrony, a nie pokazywać dyskredytujące gesty. Z Glikiem, ale i z negatywnym Kuszczakiem daleko nie zajedziemy... A tak w ogóle - znaleźliśmy się na dnie. Po 0-3 ze Słowenią w Mariborze, wydawało się, że już gorzej być nie może. A jednak... Biorę do ręki najlepszy przedmundialowy skarb kibica w Europie - po niemieckim "Kickerze" - hiszpańską "Marcę". Patrzę na zestaw wszystkich meczów ery Vicente del Bosque, która zaczęła się w sierpniu 2008 roku. Hiszpania na wyjeździe ograła Danię 3-0. Kilka razy potrafiła rozgromić rywali takich jak Belgia, czy Austria. Równie wysoko, jak z Polską, wygrała jednak tylko raz - z Azerbejdżanem. "Marca" pisze bez ogródek: "Dzisiejsza Polska nie przypomina wcale drużyny z Latą i Bońkiem w składzie". Nie przypomina nawet tej z "Emsim" Olisadebe z eliminacji MŚ 2002, czy z Ebim Smolarkiem w eliminacjach Euro 2008... <a href="http://romankolton.blog.interia.pl/?id=1904802">Dyskutuj na blogu Romana Kołtonia</a>