Setki pseudofanów ze stolicy Włoch sprowokowały w Warszawie bój z policją obrzucając ją kamieniami i butelkami. Ponad setka została zatrzymana, część w trybie ekspresowym ukarana przez polskie sądy. Włochów w żaden sposób nie wyróżniono - ostatnio nasze państwo walczy z bandyterką aż miło, w tych dniach zapadły szybkie wyroki po meczu Zawisza - Widzew. Działania wymiaru sprawiedliwości popiera każdy normalny obywatel, który chce porządku w miastach i na stadionach. Jeśli walczymy z chuligaństwem polskich pseudokibiców, te same normy dotyczą Włochów w Polsce. Dopuścili się ekscesów sporych rozmiarów, za co zostali zatrzymani, aresztowani i ukarani przez sądy zgodnie z naszym prawem, które jest z kolei spójne z prawem unijnym. Jako że nadużyli pozycji gości zapłacą za to. Niedopuszczalne jest manipulowanie przy pracy polskich organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości przez naszego ministra spraw zagranicznych, którego na dywanik próbują wezwać politycy wszelakich odłamów włoskiej polityki. Polskie sądy są niezależne od Radka Sikorskiego, szczególnie zaś od włoskich polityków i Parlamentu Europejskiego. Tamtejsi pseudole musieli uwzględniać, że w Warszawie trzeba stosować się do polskiego prawa. Złamali je i konsekwencje muszą być. Jeśli nasze władze uklękną przez naciskami z Rzymu, walka z polskim chuligaństwem stadionowym będzie przegrana, a rząd skompromitowany. Gabinet Tuska będzie jak "Muppet Show". Do blamażu blisko. Twarde prawo, ale prawo (dura lex, sed lex)... Tę prawniczą zasadę rzymianie zrozumieją, wszak pochodzi z Wiecznego Miasta i sformułował ją (oraz kilka innych) tamtejszy jurysta Ulpian Domicjusz. Naciski polityczne w obronie najeźdźców z szalikami Lazio to niebywały skandal. Autor: Krzysztof Mrówka