Robert Pietryszyn, prezes "miedziowych" podniósł lament. "Zadźgali Zagłębie" - alarmuje. I dobrze, że to robi. W końcu za to mu płacą. W głębi duszy sam pewnie rozumie, że tak musiało być. Klub nagrzeszył na długo przed przyjściem do Lubina Pietryszyna i jego dobrze, uczciwie pracującej załogi z dyrektorem Jaroszem, skautem Branco, czy trenerem Ulatowskim na czele. Gdyby jednak nie ustawianie meczów w drugoligowych czasach, pewnie Zagłębie do dziś nie grałoby w ekstraklasie, a w klubie nie było gwiazd z zarządu, czy tych, których nie brakuje w szatni. Dla Zagłębia mam jedną radę - nie załamywać rąk, tylko wziąć przykład z Juventusu Turyn. Skazane na drugoligową banicję Juve nie rozpuściło ekipy piłkarskiej, tylko w cuglach wygrało wyścig o powrót do Serie A, choć zaczynało również od ujemnych punktów. Wiem, będziecie marudzić, że "Juve to firma", przy której Zagłębie to manufaktura. Ale w polskich warunkach lubinianie mogą powtórzyć włoski scenariusz. I trzymam kciuki, żeby im się to udało. Nie mogę się za to doczekać na to, aż przyjdzie kara na tych, którzy tak długo w tzw. "piłkarskiej centrali" przymykali oko na bakcyla dżumy zabijającego polski futbol. Każde dziecko wiedziało, że bez układu nie da się awansować do ekstraklasy. Trwało to lata. I co? Grono winnych to kilkudziesięciu sędziów i obserwatorów, siedem klubów i jeden "Fryzjer"?!