Hokeistów, których można określić mianem "gwiazdy" mamy w polskiej lidze czterech, może pięciu. Do rozegrania Meczu Gwiazd potrzeba ich 40. Nie dość, że gwiazd u nas mało, to w Oświęcimiu zabrakło m.in. najlepszego napastnika PLH Leszka Laszkiewicza, świetnego środkowego Krzysztofa Zapały, czy najlepiej grającego ciałem w całej lidze Kanadyjczyka Kelly'ego Czuya. Na razie jest półprodukt Dobrze się stało, że PZHL wziął się za promowanie hokeja. W grudniu mieliśmy widowiskowy turniej o Puchar Polski w Oświęcimiu, a teraz zabawę w "Mecz Gwiazd" bez gwiazd zakończoną remisem 13-13. Problem w tym, że tego typu działania powinny zostać poprzedzone systemową pracą prowadzącą do ratowania tej dyscypliny sportu w naszym kraju. W skrócie ujmując: zanim zacznie się promować produkt, trzeba go najpierw stworzyć. Na razie PLH nie jest nawet półfabrykatem. W klubach bieda aż piszczy, poziom meczów odstrasza, a na dodatek hokeiści sami przykładają ręce i nogi do upadku swojego zakładu pracy o nazwie "polski hokej" doprowadzając do takich niespodzianek jak porażka wicelidera, GKS-u Tychy na własnym lodzie z dysponującym ledwie 12 hokeistami Naprzodem Janów. Jeden z bukmacherów płacił za wygraną janowian 25:1, fani podejrzewają swych pupili o obstawienie tego meczu. Inny świat po drugiej stronie Tatr Ostatnio miałem przyjemność pooddychania pełną piersią atmosferą cywilizowanego świata hokejowego. W 60-tysięcznym Popradzie obejrzałem pasjonujące zawody, w których miejscowy SKP/Aquacity Poprad zdemolował HKM Zvolen 6-1. Moi przyjaciele, słowaccy dziennikarze ciągle narzekają: "Wiesz, ostatnio poziom naszej ligi podupada, właściwie, to nie ma kogo wziąć z niej do reprezentacji". Tymczasem gdyby selekcjoner Polaków Wiktor Pysz tylko mógł, to z Popradu wziąłby co najmniej pół składu, a już na pewno wszystkich obrońców. Właśnie pod względem defensorów odstajemy najbardziej od światowych standardów. 39-letni już Stanislav Jaseczko to profesor gry na pozycji obrońcy. Po przechwycie krążka pełnym gazem rusza do przodu i w sposób niesygnalizowany podaje do napastnika, ale nie zagrywa mu na kija, tylko w miejsce, w którym znajdzie się, jeśli przyspieszy. Tak rozpędzony "bombardier" z łatwością wjeżdża do tercji rywala, a stając szeroko na nogach może się przedrzeć nawet między dwoma obrońcami. Bez gry na stojąco Ogólnie w Popradzie nie znajdziecie tak denerwującej w Polsce gry na stojąco, przewagi są tam rozgrywane pomysłowo, zawodnicy zmieniają pozycje, są w ciągłym ruchu. Słowacy Polaków deklasują jazdą na łyżwach, grą ciałem, techniką strzałów. Uderzenia z nadgarstka są oddawane błyskawicznie, a krążek w locie tylko świszczy i żaden bramkarz w takiej sytuacji nie ma szans na reakcję: zanim receptory z mózgu wyślą rozkaz zareagowania do ręki czy nogi, "guma" ląduje w siatce. Szukający przyczyn słabości PLH Milan Baranyk z Podhala Nowy Targ powiedział mi kiedyś: - Właściwie wszystko sprowadza się do szybkiej jazdy na łyżwach, której w naszej lidze brakuje i to bardzo. Osoby odpowiedzialne za organizację hokeja w naszym kraju powinny jeździć po naukę na południową stronę Tatr. Na razie odstajemy nie tylko pod względem hokejowym, ale też organizacyjnym i mentalnym. Na Słowacji każdy mecz ma bajkową wręcz oprawę świetlną i dźwiękową. Niemal cztery tysiące widzów na lodowisku, ale punktów gastronomicznych jest tak wiele, że nie trzeba stać pół godziny, by kupić cokolwiek do picia, czy jedzenia. Dostępne jest nawet piwo i pod jego wpływem nikt nie zachowuje się jakby zabrakło mu piątej klepki w głowie. Doping bez bluzgów? To możliwe! Choć trudno w to uwierzyć, w meczu konkurujących i wcale nie zaprzyjaźnionych drużyn nie usłyszycie żadnych gwizdów, bluzgów, antydopingu. Za wyjątkiem króciutkiego skandowania "Kokot" pod adresem sędziego, cały doping był pozytywny. Do tego akurat nie trzeba nakładów, świetnego szkolenia hokeistów, czy znakomitych lodowisk - wystarczy trochę kultury osobistej kibiców. Juniorzy Podhala, czy Jastrzębia próbują się uczyć od południowych sąsiadów występując w tamtejszych ligach. To raczej jednak nie uratuje seniorskiej ligi nad Wisłą. Najczęściej u nas lodowiska świecą pustkami. W Popradzie też mieli ten problem. Jak się z nim uporali? We wrześniu obniżyli ceny biletów do jednego eurocenta! Wejście na dobry hokej za cztery grosze przyzwyczaiło ludzi do przychodzenia na stadion. Teraz płacą i tak niewiele - 2,40 euro. <a href="http://michalbialonski.blog.interia.pl/?id=2020558">Dyskutuj na blogu i zobacz inne teksty Michała Białońskiego</a>