Sam prezydent Lech Kaczyński gratulował mu dokonań. Zatem wszystko powinno być jak hollywoodzkiej bajce. Ale nie jest! Otóż Leo nigdy nie będzie mówił po polsku! A rok temu obiecał, że się nauczy. - To prawda, obiecałem i przez pierwsze trzy miesiące pobytu w Polsce robiłem wszystko, żeby opanować wasz język, ale niestety musiałem się poddać - tłumaczy się Leo. - Owszem, opanowałem kilka podstawowych słów, ale to było wszystko na co mnie stać. Mam 65 lat, znam cztery języki obce i doszedłem do wniosku, że twardy dysk w mojej głowie jest przepełniony! Z naszych obserwacji Beenhakkera wynika, że nie jest aż tak źle. "Dzień dobry" - tak wita się za każdym razem nasz selekcjoner. A w angielskie wypowiedzi płynnie wplata polskie słowa. Np. podczas gali tygodnika "Wprost": "Krok po korku make a pogress". Najważniejsze, że Leo upiększył polski pejzaż. Najwyraźniej mentalność Polaków pasuje mu, choć nie wszystkie jej aspekty. Odstrasza go nieco nasz pesymizm. Co chwilę musi się bawić w przewodnika po księżycu i za rączkę przeprowadzać kogoś na jasną jego stronę :-) - Pochodzę z kraju wielokulturowego, w którym niełatwo osiągnąć porozumienie. Moi rodacy jednoczą się tylko w dwóch wypadkach - gdy urodziny ma nasza królowa, a drugi to wtedy, gdy nasza reprezentacja piłkarska wygrywa mecz - podkreślał Holender w hotelu "Sofitel Victoria", wyjaśniając magię futbolu. Nic dziwnego, że po tego typu zdaniach za logikę wywodu trenera pochwalił nawet prezydent! Michał Białoński