Piątkę liderów różni nie do końca zauważalny, ale istotny fakt: Legia Warszawa, która ma tylko punkt straty do prowadzącej Polonii, nas wyjazdach strzeliła tylko siedem bramek. Tyle samo punktów, co Legia ma Lech, ale on strzelał na wyjeździe aż szesnastokrotnie! Okazuje się, że nawet tak duża liczba goli na boiska rywali nie daje gwarancji na pierwsze miejsce w tabeli, bo Lech jest na drugim. Ale jeśli na wiosnę "Kolejorz" na terenie rywali znów zdobędzie 12-14 goli, to będzie miał ogromną szansę na zdobycie mistrzostwa Polski. Ktoś powie, że do zdobycia tytułu trzeba również u siebie wgrywać. I słusznie, tylko Legia nie przegrała na własnym stadionie (remis z Polonią) w dodatku bez dopingu! Do szesnastki goli Lecha najmniej brakuje PGE/GKS-owi Bełchatów, który na obcym terenie strzelił 12 bramek, Polonia zdobyła ich 11, a Wisła 10. Porównajmy też ilość napastników w każdym klubie z tej "piątki". Polonia ma ich czterech: Kosmalski, Iwanowski, Gajkowski i Mąka. Lech ma trzech atakujących: Lewandowski, Rengifo i Reissa. Bełchatów podobnie: Ujek, Nowak, Costly. Legia ma Chinyame, Grzelaka i Arruabarene, który będzie teraz grał. Wszystkie te kluby mają wybór. A Wisła? Ma tylko Pawła Brożka i młodego Małeckiego Niestety. Jeśli Wisła w rundzie wiosennej chce strzelić na boiskach rywali więcej, niż 10 goli, potrzebuje jeszcze jednego wartościowego napastnika, który by odciążył "Brozia". Odpukać, ale jeśli "Brozio" dozna kontuzji, nie będzie miał go kto zastąpić. Andrzej Niedzielan jest bez formy, a Grzegorza Kmiecika dawno nie było w meczowej "osiemnastce". Rafał Boguski jest zawieszony między pomocą a atakiem. Wiem, że punkty pokazują co innego, bo siedem goli Legii dało tyle samo punktów, co 16 trafień Lecha, ale to skuteczność napastników rozstrzygnie na wiosnę, kto będzie mistrzem. Nie zapominajmy też, że Lech musi grać w pucharach i być może że nie utrzyma formy (z tego powodu stracił punkty w meczu z Legią u siebie). Na czele tabeli stawka jest tak wyrównana, że prawdopodobnie do samego końca zespoły pójdą łeb w łeb i mistrzostwo rozstrzygnie się dwoma-trzema punktami, kto wie, czy nie w ostatniej kolejce.(Polonia i Bełchatów grają na wyjeździe) Każda z czołowych ekip musi wygrywać nie tylko w meczach między sobą, ale przede wszystkim unikać wpadek ze słabeuszami. Takich jak przegrana Legii, czy remis Lecha w Bytomiu, podział punktów w meczu Wisły z ŁKS-em. One mogą kosztować mistrzostwo. Teoretycznie najbardziej regularnie punktuje Polonia Warszawa, ale i ona zremisowała z Lechią 0:0, czy z Cracovią u siebie 1:1. Walka będzie do końca ciekawa. Każdy pewnie postawi na transfery. One nie wszystkim pomogą, nie każdy z nich będzie zadowolony. Lech latem trafił w "dziesiątkę". Legia nie miała tyle szczęścia - udał się tylko Maciek Iwański. Polonia zyskała na połączeniu z Groclinem. Wisła nie wzmocniła się wcale, więc nie ma co oceniać. Krakowianie teraz potrzebują trafnych transferów. GKS Bełchatów raczej straci, niż się wzmocni. Zima zaskoczyła drogowców, ale nie rozumiem dlaczego dali się jej też zaskoczyć organizatorzy meczów. Zwłaszcza ci z Lechii, Cracovii i Polonii Bytom. Skoro przed sezonem każdy klub od Canal + dostaje kilka milionów złotych, a jeszcze za transmisje z każdego meczu dodatkowe dziesiątki tys. zł, to znaczy, że są środki na przygotowanie boiska do rozegrania meczu. Dlaczego udało się to zrobić w Chorzowie - na Stadionie Śląskim było zielono, a na Polonii Bytom - 10 km dalej było biało? Ogrzewania murawy nie włącza się jak nadmuchu w samochodzie - wystarczy przekręcić i za kwadrans jest ciepło. Instalację grzewczą należy uruchomić przynajmniej dwa-trzy dni przed meczem. "Najbardziej zmarnowanym ze wszystkich dni jest dzień bez śmiechu" - napisał Nicholas de Chamfort. Może i dobrze że ludzie dbają o dobre samopoczucie innych. Te słowa znakomicie pasują do sytuacji w Gdańsku (mecz Lechii z Piastem opóźniony o godzinę!) przychodzą kibice na mecz, przyjeżdża telewizja z kamerami, a tu żeby włączyć ogrzewanie trzeba wyłączyć jupitery, mało tego, brakuje czerwonego pigmentu do pomalowania linii. Chaos. Ekstraklasa dostała od pumy żółte piłki. One w ponurych jesiennych kolorach wyglądają nieźle, ale na zimową aurę zdecydowanie lepsze byłyby pomarańczowe. Te żółte nie wyróżniają się dobrze na śniegu. A przed nami w takiej aurze jeszcze dwie kolejki? Grzegorz Mielcarski, ekspert Canal +