Pierwsze burzowe chmury nad stajniami F1 pojawiły się po ujawnieniu planów FIA. Międzynarodowa Federacja Samochodowa jeszcze nie pożegnała kryzysu i ciągle myśli o redukcji kosztów. W 2010 roku budżety teamów mają się uszczuplić do 40 milionów dolarów. Zapędy szefów sportów motorowych w garażach drużyn przyjęto z niesmakiem. Toyota zagroziła, że nie przystąpi do nowego sezonu. Niezadowolenia nie krył też szef drużyny Roberta Kubicy, Mario Theissen. Szokować mogą słowa Luki di Montezemolo, prezydenta Ferrari. - Formuła 1 to nie jest niekończąca się opowieść - powiedział poproszony o komentarz do planowanych cięć budżetowych, sugerując, że czerwone bolidy z Maranello w przyszłym sezonie mogą nie wyjechać na tor. Do protestu dołączyły dwa teamy spod znaku czerwonego byka. - Jeśli projekt cięć budżetowych nie ulegnie zmianie, ani Red Bull Racing, ani Toro Rosso nie przystąpią w przyszłym sezonie do mistrzostw świata - postawił sprawę jasno Dietrich Mateschitz, właściciel Red Bulla. Wydaje się, że w tej sytuacji FIA pozostaje bez wyjścia i będzie musiała wycofać się ze swoich planów. Rozstrzygnięcie tej sprawy już w przyszłym tygodniu. Władze Międzynarodowej Federacji Samochodowej podczas wyścigu o Grand Prix Monako spotkają się z przedstawicielami Związku Zespołów Formuły 1, aby przedyskutować sytuację.