Witalij Pietrow, jako ostatni z 24 kierowców, którzy za kilka dni wystartują do nowego sezonu Formuły 1, podpisał umowę gwarantującą starty w stawce. Rosjanin pod koniec ubiegłego rok stracił zatrudnienie w teami Lotus (dawny Lotus-Renault). Kiedy wydawało się, że tegoroczna F1 wystartuje bez kierowcy zza naszej wschodniej granicy, okazało się, że Pietrow został przygarnięty do zespołu Caterham w miejsce weterana Jarna Trullego. Doświadczony Włoch w rozmowach z mediami nie ukrywał, że o angażu Rosjanina zadecydowały pieniądze, które wniósł do zespołu wraz z zatrudnieniem. Kierowca Caterham w rozmowie z włoskim dziennikiem "La Stampa" nie podziela tej opinii i uważa, że o tym, który kierowca startuje w Formule 1 decyduje talent i aktualna dyspozycja. Jak mówi Fernando Alonso z Ferrari również dostarcza pieniądze do Maranello, więc nie ma różnicy pomiędzy nim i dwukrotnym mistrzem świata. "Nie widzę równicy między mną na Alonso. Wszyscy wiedzą, że on jest wspierany pieniędzmi od Banco Santander. Tak czy inaczej do F1 dostaje się jedynie z powodu talentu" - stwierdził rosyjski kierowca w rozmowie z "La Stampa". W nieco innym świetle zatrudnienie "Rakiety z Wyborga" widzi szef stajni Caterhem - Tony Fernades. Malezyjski przedsiębiorca nie umniejsza umiejętności Rosjanina, ale jednocześnie podkreśla siłę wsparcia rosyjskich finansów. "Uważam, że Pietrow jest tak samo dobry jak Trulli, ale wnosi rosyjski element komercyjny. To pozwala nam wykorzystać komercyjne okazje w Rosji. Przyglądaliśmy się Pietrowowi bardzo dokładnie. On wnosi sponsorów. Jest wystarczająco kompetentny, jako drugi kierowca" - stwierdził Fernades w rozmowie z BBC. Witalij Pietrow debiutował w Formule 1 w 2010 roku, u boku Roberta Kubicy w barwach Lotus-Renault. Dotychczas Rosjanin wystąpił w 38 wyścigach. Największy sukces zanotował w ubiegłym sezonie na torze Albert Park w Melbourne. Wówczas finiszował na trzecim miejscu.