Vettelowi dostało się zwłaszcza za to co zrobił podczas wyścigu o Grand Prix Belgii. Niemiec walczył z Jensonem Buttonem o drugą pozycję. Na 16. okrążeniu kierowca teamu Red Bull Racing stracił panowanie nad bolidem i uderzył w Buttona. Obrońca mistrzowskiego tytułu musiał wycofać się z rywalizacji. Vettel miał więcej szczęścia. Mechanicy wymienili uszkodzone części w jego bolidzie i Niemiec mógł kontynuować jazdę. Vettel poniósł jednak spore straty i minął linię mety na 15. miejscu. Sporo pretensji do niemieckiego kierowcy miał szef McLarena Martin Whitmarsh nazywając go "crash kid". "Formuła 1 to wielki show. Jeśli wszystko idzie dobrze, jesteś wychwalany. Gdy popełnisz błąd, to szybko stajesz się idiotą. Najważniejsze, że ja znam prawdę o sobie" - powiedział Vettel na łamach "Auto Bild Motorsport". "Na Węgrzech zagapiłem się, kiedy na torze pojawił się samochód bezpieczeństwa i popełniłem błąd. Na torze Spa straciłem panowanie nad samochodem podczas wyprzedzania Jensona Buttona. To też moja wina. Jestem jednak szczery i potrafię się do tego przyznać. Nie jestem z tego dumny, ale czasu nie cofnę. Mogę jedynie się upewnić, że więcej się to nie powtórzy. W końcu uczymy się na własnych błędach" - dodał Niemiec. Stracone punkty na Węgrzech i w Belgii mogą się okazać bardzo kosztowne w walce o mistrzostwo świata. Niemiec wierzy, że mistrzowski tytuł dla niego i Red Bull Racing jest w dalszym ciągu realny. "Jesteśmy zespołem. Chociaż nie obyło się bez problemów, to wciąż jest jeszcze wiele punktów do zdobycia. Nasz samochód jest bardzo dobry. Nie martwię się o siebie. Mam 31 punktów straty do lidera, a z naszym bolidem mogę szybko to odrobić" - podkreślił Vettel.