Historia pokazuje, że szanse Roberta Kubicy na mistrzowski tytuł nie są jedynie matematyczne. W ubiegłym sezonie, na dwa wyścigi przed końcem rywalizacji, Kimi Raikkonen tracił do Lewisa Hamiltona aż 17 punktów, a mimo to został mistrzem świata! Dlatego nasz jedynak w F1 jest dobrej myśli przed ostatnim startami w tym roku. "To drugie miejsce w Japonii to dobra oznaka na koniec sezonu. Przed nami jeszcze dwa wyścigi, a my cały czas liczymy się w walce o tytuł" - podkreślał po wczorajszym sukcesie Kubica. Sukces Roberta jest tym większy, że został odniesiony mimo problemów z pojazdem. "Nie jest sekretem, że nasz bolid ostatnio odstaje od czołówki, dlatego drugie miejsce na tym etapie sezonu, kiedy Ferrari i McLaren walczą o tytuł, i przy tych problemach z oponami, jakie miałem, jest dla mnie cenniejsze od zwycięstwa w Kanadzie" - zaznaczył na konferencji prasowej po wyścigu Kubica. Jak już wspominaliśmy do końca sezonu pozostały jeszcze dwa wyścigi. W najbliższą niedzielę, 19 października najlepsi kierowcy świata rywalizować będą w GP Chin, a dwa tygodnie później czołówka F1 zawita do Sao Paulo na GP Brazylii. Kto wie, może z Ameryki Południowej Robert będzie wracał w tak dobrym humorze jak Kimi przed rokiem? *** <a href="http://sport.interia.pl/tabela/formula-1-klasyfikacja-kierowcow,379" target="_blank">Zobacz klasyfikacje generalną kierowców</a> oraz <a href="http://sport.interia.pl/tabela/formula-1-klasyfikacja-konstruktorow,380" target="_blank">konstruktorów!!</a>