Kiedy kierowca Ferrari zjechał na drugi pit stop, próbował z niego ruszyć, zanim z samochodu wyciągnięto wąż dostarczający paliwo. Szybko się zatrzymał, ale zdążył potrącić Pietra Timpiniego, człowieka obsługującego to urządzenie. Na szczęście ucierpiała tylko lewa noga Włocha. - Popełniłem błąd, ruszając wcześniej niż powinienem to uczynić - przyznał Fin. - Pietro nie jest groźnie ranny. Życzę mu wszystkiego najlepszego i mam nadzieję, że szybko dojdzie do siebie - dodał. To jednak nie był koniec niepowodzeń Raeikkoenena. Na 46. okrążeniu w jego samochodzie "wybuchł" silnik. - To na pewno nie był dobry dzień, ale takie rzeczy się zdarzają w Formule 1. Nie martwię się tym za bardzo. Sądzę, że ciągle mogę liczyć się w walce o tytuł - stwierdził mistrz świata. <a href="http://sport.interia.pl/tabela/formula-1-klasyfikacja-kierowcow,379">Zobacz klasyfikację generalną kierowców</a> i <a href="http://sport.interia.pl/tabela/formula-1-klasyfikacja-konstruktorow,380">konstruktorów</a>