Wszystkie trzy sesje treningowe na torze Hockenheim padły łupem Ferrari, dwie pierwsze podwójnie. Ale sobotnia popołudniowa sesja kwalifikacyjna zakończyła się dramatem włoskiego zespołu. Sebastian Vettel nie wyjechał na Q1 z powodu defektu samochodu, co oznacza, że w niedzielę wystartuje z końca stawki. Charlesa Leclerca spotkał podobny los w Q3. Kierowca z Monaco będzie ruszał w niedzielne popołudnie z dziesiątego pola. W sobotę mało kto upatrywał zwycięzcy kwalifikacji w kierowcach Mercedesa. Tym bardziej, że wcześniej bardzo szybki był także Verstappen (drugi w trzeciej sesji treningowej). A jednak po raz kolejny zespół kierowany przez Toto Wolffa okazał się niepokonany. Trudno powiedzieć, jaki byłby wynik, gdyby kierowcom Mercedesa przyszło pokonać Vettela i Leclerca w walce na torze. Po raz kolejny okazało się, że typowanie wyników sesji kwalifikacyjnej w oparciu o wyniki wcześniejszych treningów to wyjątkowo trudne zadanie. Trwa zatem fatalna passa Ferrari i Vettela. W niedzielę bardzo trudno będzie Niemcowi przebić się do ścisłej czołówki, chociaż miejsce w granicach piątego - szóstego jest jak najbardziej możliwe. Wiele będzie zależeć od pogody, ale o tym za chwilę. Williams przywiózł do Hockenheim pakiet poprawek, na który kierowcy zespołu bardzo liczyli. Przyniósł on efekty, ale mniejsze od spodziewanych. Docisk aerodynamiczny jest lepszy, ale wciąż są problemy z temperaturą opon. Williams nadal zamyka stawkę (nie licząc Vettela), ale strata wygląda na nieco mniejszą. W końcówce Q1 Kubica był przed Russellem i wydawało się, że wreszcie pokona go w sesji kwalifikacyjnej, ale Anglik rzutem na taśmę, już po upływie czasu minimalnie poprawił wynik Polaka. Tymczasem w Hockenheim tematem numer 1 jest pogoda, a właściwie prognozy, które przewidują deszcz na niedzielne popołudnie. Pewne jest tylko to, że opady deszczu, czy to przed wyścigiem, czy w jego trakcie spowodują chaos i loterię na torze. Wyniki mogą być wówczas naprawdę zaskakujące. Zespół, który zaryzykuje z ustawieniami może wiele zyskać. Być może będzie to szansa dla Ferrari, a także dla zespołów środka stawki. Wydaje się, że deszczowa pogoda zwiększa szanse Hamiltona i Verstappena. Także Carlos Sainz jr uważany jest za szybkiego kierowcę na mokrej nawierzchni. Kilkakrotnie w przeszłości pokazywał się z bardzo dobrej strony w deszczowych wyścigach. Sporą zagadką może być postawa Leclerca, którego do tej pory nie oglądaliśmy w deszczu. Jedno jest pewne - pogoda może przewrócić klasyfikację do góry nogami dosłownie w każdym momencie wyścigu. Czy Williams może coś zyskać w razie deszczu? To kolejna zagadka. Z jednej strony, przy odrobinie szczęścia, przy zamieszaniu i chaosie na torze, gdy będzie rządził przypadek, wszystko (prawie) może się zdarzyć. Z drugiej, brak przyczepności, który jest jednym z większych problemów Williamsa może być tym bardziej dotkliwy dla Kubicy i Russella. A zatem? Czy w niedzielne popołudnie wszystko zakończy się jak zwykle? Czy może będziemy świadkami niespodzianki? Czy na podium stanie ktoś, kogo jeszcze tam nie oglądaliśmy? Powtórzmy - wszystko (prawie) jest możliwe. Jest zatem wiele powodów, aby oglądać niedzielny wyścig. Jednym z nich jest fakt, że to być może ostatnia okazja, aby zobaczyć Grand Prix Niemiec. Przyszłoroczny wyścig u naszych zachodnich sąsiadów stoi pod dużym znakiem zapytania. Mówiąc wprost, jest jednym z pierwszych kandydatów do wypadnięcia z kalendarza, obok Barcelony i Meksyku. Byłoby szkoda, bo Grand Prix Niemiec to kawał tradycji Formuły 1, niezależnie od tego, czy na Hockenheimie czy na Nürburgringu, który przez wiele lat gościł wyścig, także jeszcze na słynnej, choć niesławnej Nordschleife. Szkoda także, bo to - obok Hungaroringu - wyścig, na który polscy kibice mają najbliżej. Ale kalendarz przyszłorocznego sezonu to temat, do którego będziemy jeszcze nieraz wracać. Grzegorz Gac