- Praca była w porządku, ale sytuacja za bardzo się nie poprawiła. Mamy jakieś dziwne różnice w charakterystyce w dwóch bolidach i tak naprawdę nie wiadomo, o co chodzi - powiedział Kubica w rozmowie z reporterem Eleven Sports, już na początku zwracając uwagę na kluczowy problem, który ma dotyczyć głównie jego samochodu. - Trochę kilometrów przejechałem, tylko żeby te kilometry miały przełożenie na prędkość i zrozumienie... Najpierw musimy dojść, co się dzieje, ponieważ bolid ogólnie zachowuje się od Australii dziwnie. Tam myśleliśmy, że to było bardziej spowodowane podłogą i brakiem części. Teraz bolid powinien lepiej się sprawować, ale nawet na wykresach jest widoczna różnica przy charakterystyce bolidów na tych samych ustawianiach - precyzyjniej dodał Polak. Nasz jedynak w F1 jest zasmucony tym bardziej, iż sądził, że podczas inauguracyjnego Grand Prix w Melbourne jego decyzja też wpłynęła na tempo jazdy, ale nic bardziej mylnego. - Myślałem, że w Australii ja popełniłem błąd, bo jechałem na innych ustawieniach, ale widać, że na tych samych ustawieniach oba bolidy zachowują się inaczej - zżymał się kierowca Williamsa. - Tu za bardzo analizować nie trzeba. Sytuacja jest jasna, tylko nie bardzo znamy powód i to jest bardziej martwiące - podsumował nasz zawodnik, by jeszcze odnieść się do pytania o inne godziny dzisiejszych treningów, w porównaniu do pory kwalifikacji oraz niedzielnego wyścigu. - Opony Pirelli są bardzo czułe na takie zmiany temperatur. To duża różnica, czy jeździ się tutaj w środku dnia czy wieczorem, gdy temperatura toru spada o 25 stopni Celsjusza. Przekłada się to na zachowanie opon, a to z kolei na jazdę bolidu.