Artur Gac, eurosport.interia.pl: Pana firma, w odpowiedzi na dementi Roberta Kubicy, opublikowała własne oświadczenie, w którym zachowanie polskiego jedynaka w Formule 1 zostało nazwane "zaskoczeniem i rozczarowaniem". Damian Raciniewski, prezes BSS Group: - Absolutnie nie planowałem wymiany jakichkolwiek "uprzejmości" z Robertem na forum mediów w momencie, gdy wysyłaliśmy informację, w jaki sposób BSS Group przyczyniło się do pozyskania partnera biznesowego dla Roberta, czyli Grupę Lotos. Dla mnie była to normalna informacja, ponieważ wykonaliśmy kawał roboty, zresztą za przyzwoleniem i poparciem, mając pełnomocnictwo od Roberta, i doprowadziliśmy do szczęśliwego finału. Wydawało nam się normalne, iż informujemy rynek, że dobra robota została wykonana i Robert ma za sobą bardzo mocną oraz poważną markę. Wtedy nastąpiła reakcja Roberta, który napisał: "wbrew rozpowszechnianym ostatnio informacjom pragnę zdementować pogłoskę, jakobym współpracował z grupą BSS Group. Nie jest też prawdą, jakoby mój powrót do Formuły1 stał się możliwy dzięki zaangażowaniu tej firmy". - Ta reakcja Roberta nas wszystkich zszokowała i musieliśmy zająć się dbaniem o interesy i wizerunek naszej spółki. Bo nie może być tak, że my wykonujemy dobrą robotę, a osoba, która nam tę robotę zleca, nagle udaje, że nas nie zna i nigdy nie widziała na oczy. Według pana Kubica tym stanowiskiem mija się z prawdą, czy po prostu kłamie? - To jest absolutne kłamstwo. Zastanawiam się, jaki to ma cel. O to właśnie chciałem zapytać. Jaka, pana zdaniem, jest intencja sportowca? - Domyślam się, ale nigdy tego od Roberta nie usłyszałem. Sprawa została przekazana do prawników, którzy w tej chwili pracują nad tą niezręcznością, co do której nawet bym nie wpadł, że może zaistnieć. Chociażby poprzez szacunek do Roberta, którego bardzo szanuję, jako sportowca, a do tej pory bardzo lubiłem, jako kolegę, nie chciałbym mówić o szczegółach. Jednak nie ukrywam, że mnie rozczarował. Nie chce pan powiedzieć otwarcie, jaki zamiar mógł przyświecać Kubicy? - Myślę, że jeśli bym to powiedział, to zrobiłbym mu dużą krzywdę. W takim sensie, że inni partnerzy biznesowi mogliby się od niego odwrócić, a absolutnie bym tego nie chciał. Bowiem Robert, jako sportowiec, zasługuje na wsparcie i mam nadzieję, że pójdzie po rozum do głowy i zdementuje dementi, które ktoś w jego imieniu puścił. Liczy pan, że Kubica będzie chciał wyprostować tę sprawę i zaprzeczy sobie? - Ja bym tak na jego miejscu zrobił. Natomiast znając otoczenie Roberta, w sensie osób, które są bardzo blisko i mu podpowiadają, a mając na uwadze ogrom pracy Roberta w kwestii przygotowania się do sezonu, to on pewnie nie ma czasu nad tym myśleć. Raczej robią to i napędzają dżentelmeni, którzy są w jego otoczeniu. Tak sobie to tłumaczę. Komunikat, który przedstawił Kubica, jest wyrażeniem stanowiska osób trzecich? - Na pewno jest to stanowisko osób z nim współpracujących, w sensie menedżerów, w których interesie jest, by Robert przyjął takie stanowisko z biznesowego punktu widzenia. Sprawa jest rozwojowa i może przybrać jaki obrót? - Mam nadzieję, że ta sprawa nie będzie się rozwijać, natomiast prawnicy zajęli się tematem tylko i wyłącznie dlatego, iż komentarz Roberta wpływa na negatywne postrzeganie działalności, którą prowadzi BSS Group. Na to nie mogę sobie pozwolić, dlatego oddałem sprawę w ręce lepszych ode mnie, czyli specjalistów w dziedzinie prawa. To nie znaczy, że chcemy atakować Roberta, już wysłaliśmy swoje oświadczenie, natomiast w momencie, gdyby strona Roberta eskalowała, musimy być przygotowani. Krańcowym punktem jest możliwość domagania się odszkodowania z tytułu poniesionych strat wizerunkowych? - Nie bardzo wyobrażam sobie i nie chciałbym z naszymi klientami spotykać się w sądzie. Absolutnie to nie jest mój cel. Rozmawiał Artur Gac