Dzisiaj Brazylijczyk jest już spokojniejszy, bo wiele wskazuje na to, że udało mu się wygrać z chorobą. Jak twierdzi, czuje się, jakby został cudownie uratowany, dlatego zdecydował się o tym opowiedzieć w telewizji Globo. Wszystko zaczęło się w styczniu. - Pewnego ranka brałem prysznic, kiedy nagle poczułem przenikliwy ból głowy. Do tego stopnia, że musiałem natychmiast się położyć, bo nic innego nie mogłem zrobić. Dopiero po kilku minutach udało mi poprosić żonę o pomoc - przyznał Barrichello. Jak twierdzi, ból był tak wielki, że natychmiast zrozumiał, iż to coś bardzo poważnego. - Na szczęście mam bliskiego kolegę lekarza, który jeszcze bardziej uświadomił mi powagę sytuacji - przypomina Brazylijczyk. Potem była szybka operacja i kolejna informacja, która wstrząsnęła byłym kierowcą Formuły 1. Lekarze przekazali mu, że jedynie 14 proc. chorych z takimi objawami może żyć po zabiegu w miarę normalnie. Okazało się jednak, że Barrichello - który pokazał przed kamerami telewizji jeszcze świeże blizny po operacji - ma dużo szczęścia. - Bałem się, że już nie wrócę do pełnej sprawności, ale na dzisiaj wszystko jest w porządku - przyznał. Brazylijczyk nie jeździ w Formule 1 od 2012 roku. W ostatnich latach występował w wyścigach Stock Car (w 2014 roku został nawet mistrzem). RP