INTERIA.PL: Co pana cieszy na zgrupowaniu przed meczami z Litwą i Grecją? Franciszek Smuda, selekcjoner reprezentacji Polski: Atmosfera! Wśród chłopaków panuje naprawdę świetna atmosfera. I muszę podkreślić, że dokonałem dobrego wyboru, jeśli chodzi o kapitana. Kuba Błaszczykowski świetnie sobie radzi w tej roli. W kadrze jest teraz jedno pokolenie. Rozmawiają ze sobą szczerze, a Kuba to jeszcze wszystko spaja. Z pewnością martwią kontuzje... - We wtorek jeszcze doszedł uraz Tytonia, który już od tygodni nie powinien bronić w Holandii. Teraz musi się poddać zabiegowi. Nie mamy na tym zgrupowaniu trzech bramkarzy z zagranicy, na których chciałem stawiać: Fabiańskiego i Szczęsnego, no i teraz odpadł Tytoń. Z drugiej strony, to szansa dla zdolnych bramkarzy z Ekstraklasy. Sandomierski i Sebastian Małkowski przyjeżdżają nie pierwszy raz, a teraz jeszcze dowołałem Kaczmarka. Już słyszę komentarze: "Przyjechał z ostatniej drużyny w lidze". Co z tego, że z ostatniej? Kto widział tego bramkarza w ostatnich meczach Cracovii, ten wie, że jest w życiowej formie. Dlaczego nie zaprosić go na zgrupowanie? Niech to zachęci go do dalszej pracy. Czy tak jest również z Cezarym Wilkiem, który siedzi na ławce w Wiśle? - Raz siedzi na ławce, a raz gra. Kiedy oglądałem go w meczu Pucharu Polski Wisły z Podbeskidziem, to był najlepszy na placu. Mnie nie interesuje polityka klubu. Dla mnie Wilk to jeden z najzdolniejszych pomocników w Ekstraklasie. Dla niego regularne powołania do reprezentacji to również zachęta do pracy. Rozmawiałem z nim i widzę jego nastawienie. Podoba mi się. A Peszko się panu podoba po dłuższej przerwie? - Eeee.... Peszko zmienił się niesamowicie. Jest aż za grzeczny... Ha, ha, ha... Żartuję. Widzę, że wziął się za siebie, pracuje z pełnym zaangażowaniem i naprawdę może być ważnym piłkarzem w kadrze. Trafił do Bundesligi, gdzie - jestem o tym przekonany - rozwinie się. W Bundeslidze sprawdzają się piłkarze, którzy są szybcy, mają ostatnie podanie i strzał. A Peszko to jeszcze "zadziora". Gdyby zdrowi byli Boenisch i Matuszczyk, to z Peszką z FC Koeln i trójką z Dortmundu: Błaszczykowskim, Lewandowskim i Piszczkiem, byłoby sześciu piłkarzy z Bundesligi w podstawowej "jedenastce". - Boenisch i Matuszczyk to naprawdę ważni piłkarze w mojej koncepcji, ale nie ma co płakać, że te kontuzje są teraz. Oby nie było ich wiosną 2012 roku, kiedy wkroczymy w fazę decydujących przygotowań do finałów Euro. Fakt, że piłkarze wyjeżdżają z polskiej ligi, mnie nie martwi. Na Zachodzie rozwijają się, czego najlepszym przykładem trójka z lidera Bundesligi. Wspomniał pan o meczu w Bielsku Białej, gdzie miał pan oglądać Meliksona. - Podszedł do mnie w czasie tego meczu prezes Wisły, Bogdan Basałaj, i powiedział, że chyba będzie ciężko powołać Meliksona do polskiej kadry, bo Izrael przysłał faks. Ostatecznie chyba nie został powołany, ale dla mnie nie ma tematu Meliksona. Błysnął w polskiej lidze, ale tylko w grze ofensywnej. Jednak Melikson ma wielkie braki - nie istnieje w grze defensywnej. Chce grać dla Izraela, więc niech gra dla Izraela. Wykonał pan gest w stosunku do Michała Żewłakowa, który doleci do kadry w Grecji, aby wystąpić po raz ostatni z Białym Orłem na piersi. - Ludzie popełniają błędy, później różnych zachowań żałują... Jednak nie ma co do tego wracać. Żewłakow przez lata grał w reprezentacji. Wystąpił w niej 101 razy. Niech teraz pożegna się z Grecją, gdzie przecież kilka lat grał w Olympiakosie. Kolejne powołanie dla Rogera Guerreiro to wielkie zaskoczenie. Czym pan się kierował w jego przypadku? - Wczoraj długo z nim rozmawiałem. Roger ma ponadprzeciętną technikę. Tego nikt nie może zakwestionować. Musi jednak pracować nad szybkością, dynamiką, a także wytrzymałością. Otrzymał od nas szczegółowe instrukcje i obiecał, że weźmie to sobie do serca. Jak pan skomentuje klęskę, jaką doznał w wyborach do Komitetu Wykonawczego UEFA Grzegorz Lato? Szkoda mi Grzesia, ale ciekaw jestem, kto go namówił do tego, aby brać udział w tych wyborach... Rozmawiał: Roman Kołtoń