Nie wzrusza to jednak polityków, którzy boją się tego tematu, jak ognia, po tym jak Zbigniew Chlebowski, były szef klubu parlamentarnego PO, porozmawiał sobie z Ryszardem Sobiesiakiem na cmentarzu. Minister sportu Adam Giersz woli bić na alarm w związku z "match-fixingiem". Co jednak z ustawą hazardową, która już raz w tym roku była nowelizowana, co nie dało żadnego efektu, jeśli chodzi o bukmacherów internetowych? Zbigniew Boniek - w pełni legalny ambasador marki "Expekt", jako człowiek płacący podatki w Republice Włoskiej - mówi: "Bukmacherzy internetowi i tak czerpią korzyści z polskiego rynku, ponieważ internet jest niemożliwy do skontrolowania. Proszę mi wierzyć, że ten rynek tylko będzie rósł". Przeogromny dysonans Nowe przepisy - po aferze hazardowej - wprowadzono 1 stycznia 2010 roku. Od razu dysonans był przeogromny. Reprezentacja Polski w piłce ręcznej pojechała do Austrii na finały mistrzostw Europy. Miliony Polaków śledziły transmisje ekipy prowadzonej przez Bogdana Wentę. Milionom rzucała się oczy reklama internetowego bukmachera "Bet-at-home". "Biało-czerwoni" w austriackich halach grali naprawdę dobrze - dotarli do półfinału, gdzie polegli z Chorwacją. Ekspozycja "bet-at-home" była niesamowita. Ustawa hazardowa została co prawda znowelizowana wiosną 2011 roku, ale dalej wprowadza tak drastyczne ograniczenia, że firmy bukmacherskie po prostu nie podejmują legalnej działalności w Polsce, nie chcąc płacić 12 procent od obrotu. Na meczach reprezentacji Polski w piłce nożnej za granicą eksponowane są firmy bukmacherskie. To ważne źródło finansowania kontraktu Sport Five z PZPN. Nic dziwnego, że wyczynia się takie hocki klocki, jak spotkanie Polska - Białoruś w niemieckim Wiesbaden, aby wyeksponować logo "buka". Selekcjoner Franciszek Smuda najpierw opowiada bajki, że to spotkanie odbywa się w Niemczech ze względu na wygodę piłkarzy. Później Tomasz Cieślik ze Sport Five tłumaczy, że tak naprawdę gospodarzem spotkania była Białoruś, choć od miesięcy to Polacy szukali rywala na ten termin. I śmiało mogli grać na terenie Rzeczypospolitej Polskiej, gdzie jak grzyby po deszczu wyrastają nowe stadiony. Specjalnie się jednak nie dziwię Sport Five. Obecnie obowiązująca ustawa bukmacherska jest zła, więc korzysta się z trików prawnych. W czasie transmisji Ligi Europejskiej z Bukaresztu, gdzie piękny bój toczyła Legia Warszawa, trwał prawdziwy festiwal bukmacherów. Na reklamach wokół boiska zobaczyłem "Benssona", "Tobeta", "Bet-at-home'a", "Unibeta" oraz "Bwin". Do wyboru, do koloru, ze specjalnymi bonusami dla polskich klientów. A jakże. Zarobił na tym Rapid Bukareszt... Obroty bukmacherów to miliardy złotych Prezes Ekstraklasy SA Andrzej Rusko przyznał niedawno: "Szacuje się, że roczne obroty bukmacherów internetowych sięgają w Polsce czterech miliardów złotych". Śmiało można sobie wyobrazić, że aby jeszcze zwiększyć obroty, firmy inwestowałby w polski futbol naprawdę znaczące kwoty. Lech Poznań miał podpisaną umowę z "BetClic" na kwotę 4 milionów złotych, a z bonusami mógł liczyć na kolejne 2,5 miliona! Korzystne umowy miał PZPN, Wisła Kraków, Legia Warszawa... Na wpływy mogłyby liczyć i inne kluby, nie tylko z T-Mobile Ekstraklasy, ale i pierwszej ligi. Ciekawy tekst po wyborach parlamentarnych napisał w tygodniu "Tylko Piłka" Ryszard Szuster, który domaga się lobbingu od byłych sportowców, którzy znaleźli się w nowym Sejmie RP. "Parlament, jak wiadomo, stanowi prawo. Powinien stanowić je tak, aby nadążało za zmieniającym się światem" - pisze Szuster. Jednak jakoś nie jestem optymistą, co do rozwiązań podatkowych dla polskiego sportu, patrząc na to, co dzieje się z bukmacherami. Brakuje nie tylko koncepcji, ale i odwagi, aby forsować konkretne rozwiązania, niekonieczne związane z politycznym PR-em. Rozwiązania, które obowiązują w państwach Unii Europejskiej - stąd festiwal buków na naszych ekranach. Tyle, że nasz sport z tego nie korzysta...