Wielka Jugosławia swój rozpad rozpoczęła jednak na długo przed ostatnim meczem reprezentacji pod jugosłowiańską egidą. Do początku lat dziewięćdziesiątych Socjalistyczną Federalną Republikę tworzyły: Bośnia i Hercegowina, Chorwacja, Czarnogóra, Macedonia, Serbia oraz Słowenia i wspólnoty autonomiczne Kosowa i Wojwodiny. 25 czerwca 1991 roku, swoją niepodległość proklamowały Chorwacja i Słowenia, a kilka tygodni później na ten sam krok zdecydowała się Macedonia. Niespełna rok później, federację opuściła także Bośnia i Hercegowina. Do 2003 roku, Jugosławię tworzyły jedynie Serbia i Czarnogóra, ale i one dziewięć lat temu zdecydowały się na rozdzielenie. Gdyby jednak do rozpadu pod koniec ubiegłego stulecia nie doszło, dzisiaj reprezentacja Jugosławii złożona z piłkarzy z tych wszystkich krajów, bez wątpienia byłaby jedną z najsilniejszych drużyn na świecie. Sprawdziliśmy, kto mógłby występować w takiej kadrze. O miejsce w bramce z pewnością rywalizowaliby Słoweńcy - Samir Handanović (Inter Mediolan), Jan Oblak (Atletico Madryt), a także Bośniak - Asmir Begović (Chelsea Londyn) i Chorwat z AS Monaco Danijel Subaszić. Każdy z nich mógłby kierować defensywą równie dobrze, a od trenera zależałoby czy gustuje w doświadczonych jak Handanović czy Begović, a może woli nieopierzonego, lecz bardzo utalentowanego 22-letniego Oblaka. W swoich obecnych reprezentacjach: Begović rozegrał do tej pory ponad 40 spotkań, jeszcze więcej bo blisko 80 na koncie ma Handanović. Subaszić, mimo 30 lat na karku, na koncie ma jedynie kilkanaście występów dla Chorwacji. Specjalista od rzutów karnych, za jakiego uchodzi Oblak, do tej pory jedynie pięciokrotnie przybierał reprezentacyjne barwy. Równie ciekawa wyglądałaby rywalizacja o miejsca w obronie. Na prawej flance defensywy występować mogliby Branislav Ivanović z Chelsea, Vedran Czorluka z Lokomotivu Moskwa czy znany z występów w Cracovii Andraż Struna (obecnie grecka Giannina). Potencjalny selekcjoner nie miałby także problemu z wyszukaniem dwójki stoperów. O miejsca biliby się Czanogórzec Stefan Savić (Atletico Madryt), Słoweniec Bosztjan Cesar (Chievo Werona), Bośniak Emir Spahić (HSV Hamburg) oraz Chorwaci Domagoj Vida z Dynama Kijów i Dejan Lovren z Liverpoolu. W odwodzie pozostawaliby także młodsi, tacy jak Milosz Kosanović (Serb z KV Mechelen), Matija Nastasić (Serb z Schalke) czy Sead Kolaszinac (Bośniak, również na co dzień związany niemieckim z Schalke). Lewą stronę defensywy w jugosłowiańskiej drużynie narodowej zapełniliby serbski "fighter" z Manchesteru City - Aleksandar Kolarov i wszechstronny, mogący grać na niemal każdej pozycji na boisku Darijo Srna z Szachtara Donieck. Na kłopot bogactwa trener mógłby narzekać także w drugiej linii. O miejsca na pozycji defensywnego pomocnika rywalizować mogliby Chorwaci - Luka Modrić (Real Madryt) i Ivan Rakitić (FC Barcelona), Serb Nemanja Matić z londyńskiej Chelsea czy Bośniak Senad Lulić (Lazio Rzym). Zarówno w swoich klubach, jak i reprezentacjach, od każdego z wymienionej czwórki szkoleniowcy rozpoczynają ustalenie składów zespołów. Pasjonująco wyglądałby rywalizacja o miejsca na skrzydłach, gdzie grać mogliby bardziej doświadczeni zawodnicy jak: Żoran Toszić (Serb z CSKA Moskwa), Miralem Pjanić (Bośniak z Romy) czy Słoweńcy Andraż Kirm (Omonia Nikozja, w przeszłości Wisła Kraków) i Valter Birsa (Chievo Werona). Do wyjściowej jedenastki pukaliby także młodsi jak 24-letni słoweński pomocnik Bayeru Leverkusen Kevin Kampl czy jeszcze mniej doświadczeni Adem Ljajić z Interu Mediolan i Mateo Kovaczić z madryckiego Realu. Niemniej ciekawie wyglądałaby walka o miejsca w ataku, bo tutaj niemal każda pojugosłowiańska reprezentacja mogłaby wystawić swojego kandydata. Chorwaci szturmowali Mario Mandżukiciem z Juventusu oraz duetem z Fiorentiny - Nikolą Kaliniciem i Ante Rebiciem. Czarnogórcy pochwalić mogą się Stevanem Joveticiem z Interu Mediolan oraz doświadczonym Mirko Vucziniciem, który obecnie dorabia do emerytury w Emiratach. Z bośniackiego ramienia o miejsce w napadzie aspirować mógłby z pewnością Edin Dżeko z Romy, a Słowńców reprezentować mógłby Tim Matavż, co raz lepiej poczynający sobie na boiskach Bundesligi snajper Augsburga. Federacja piłkarska Jugosławii z pewnością mogłaby również przebierać w rodzimych trenerach w poszukiwaniu selekcjonera. Tę rolę pełnić mogliby chociażby Sinisza Mihajlović z Milanu, pracujący obecnie z reprezentacją Słowenii - Sreczko Katanec czy Chorwat Slaven Bilić (były szkoleniowiec reprezentacji Chorwacji, aktualnie zatrudniony w West Hamie United). Przy takiej obsadzie drużyny hegemonie Hiszpanów czy Niemców, z jakimi w Europie mieliśmy do czynienia wcale nie musiałyby zaistnieć, a tworzona przez Serbów, Bośniaków, Chorwatów, Słoweńców, Macedończyków oraz Czarnogórców reprezentacja Jugosławii mogłaby spokojnie myśleć o czołowych lokatach na kontynentalnych czy nawet światowych turniejach. Autor: Kamil Kania