Sprawdź wyniki meczów barażowych Naszym wschodnim sąsiadom długo ten mecz się nie układał. Obie drużyny nie narzucały szaleńczego tempa, ale dłużej przy piłce byli gospodarze. Goście ograniczali się do nieporadnych kontrataków, a taka taktyka nie mogła przynieść efektów. - Do finałów we Francji awansuje ta drużyna, która będzie odważniejsza - zapowiadał Sreczko Katanec, szkoleniowiec Słoweńców. Szkoda tylko, że odważnych słów jego drużyna nie zamieniła w odważną grę. Jedynym agresywnie nastawionym zawodnikiem gości był Milivoje Novaković. I to dosłownie. Gdyby sędzia piątkowego meczu był skrupulatniejszy, to już w pierwszej połowie wyrzuciłby brutalnego Słoweńca z boiska. Novaković pomylił chyba zasady MMA z piłką nożną. Dwukrotnie w walce o górną piłkę używał łokci, a po jednym ze starć z rywalami, przymierzył głowę do czoła Ukraińca. Dostał za to jedynie żółtą kartkę. Być może był rozwścieczony, bo kilka minut wcześniej nie wykorzystał najlepszej okazji Słoweńców w tym meczu. Lewą stroną ruszył Walter Birsa, dograł w pole karne właśnie do Novakovicia, a piłka odbiła się od nóg napastnika gości jak od drewna i minęła końcową linię. Ukraińcy natomiast grali w piłkę. Pierwszego gola zdobył Andriej Jarmolenko, który po rzucie rożnym przyjął piłkę i jednym zwodem wyprowadził w manowce aż trzech piłkarzy gości. Przełożył piłkę na prawą nogę i uderzył delikatnie, ale to wystarczyło, by pokonać Samira Handanovicia. Po tym golu na trybunie honorowej szalał Petro Poroszenko, prezydent Ukrainy, który wymachiwał narodową flagą. Tuż po przerwie Ukraińcy wyjaśnili sytuację. Prawą stroną urwał się Artiem Fedeckij, mocno wstrzelił piłkę w pole karne, a akcję zamykał Eugene Selezniow. 2-0 to doskonały wynik przed rewanżem, który odbędzie się we wtorek. Ukraina - Słowenia -> zobacz raport pomeczowy