Minister sportu, Adam Giersz z reguły jest dyplomatą, ale zagadnięty o tę sprawę, wyraźnie się denerwuje. Giersz mówi: "Przecież budujemy stadion na pokolenia. Nie może tak być, że PZPN będzie dyktował nam warunki!". Problemem zachowanie szefa NCS Jednak co ciekawe, tym razem problemem nie jest zachowanie PZPN-u, a szefa Narodowego Centrum Sportu, Rafała Kaplera. Okazuje się, że na Stadionie Narodowym już sprzedano loże na sezon 2011/2012. Tyle że dysponentem lóż i pomieszczeń dla VIP-ów na meczach międzypaństwowych jest PZPN. I tak jest na całym świecie - tak postępują wszystkie federacje, na czele z angielską, niemiecką, czy hiszpańską. Minister Giersz powołuje się na przykład angielski. Tłumaczy: "Wybudowano nowe Wembley, ale warunkiem było rozgrywanie na nim meczów przez reprezentację Anglii. Przecież my też musimy sfinansować utrzymanie Stadionu Narodowego. Prezydent UEFA, Michel Platini mówił nam, że powinniśmy podpisać taką umowę z PZPN-em, która zagwarantuje nam określoną liczbę meczów". Otóż to - Giersz trafia w sedno. Problem w tym, że takiej umowy nie podpisała ani Elżbieta Jakubiak, ani Mirosław Drzewiecki, ani sam Giersz. PZPN doskonale zdaje sobie sprawę z sytuacji i wcale nie zamierza odpuszczać. Lato gotów przenieść mecz Prezes związku, Grzegorz Lato mówi: "Jak trzeba, to spotkanie rozegrane zostanie na innym obiekcie". Mocna deklaracja, bardzo mocna. Gdańsk w pierwszej kolejności zaciera ręce, ale pewnie i Wrocław przyjąłby to spotkanie z otwartymi rękami. Niemcy to giganci futbolu - po raz ostatni gościli w Polsce na meczu towarzyskim ponad czternaście lat temu. Wówczas przyjechali z takimi gwiazdami, jak Juergen Klinsmann, czy Oliver Bierhoff. Teraz zawitają z Łukaszem Podolskim i Bastianem Schweinsteigerem na czele - jako wicemistrzowie Europy z 2008 roku i trzecia drużyna mundialu z 2010 roku. Wojna polityczno-biznesowa Słowa Laty obrazują determinację PZPN-u, który na organizacji spotkania z Niemcami może zarobić krocie. 55 tysięcy biletów rozeszłoby się niczym świeże bułeczki. Jestem pewny, że 4600 miejsc "premium" i 800 kart VIP w 69 lożach sprzedałoby się w pierwszej kolejności. A ceny można podyktować najwyższe w historii. Budżet PZPN sięga 60 milionów złotych rocznie. Gdyby średnia cena biletu za mecz z Niemcami sięgała 150 złotych, można by zarobić ponad osiem milionów złotych. Tyle, ile brakuje do zamknięcia budżetu związku. Lato przy tym zaznacza: "Rzecz jasna zabezpieczymy określoną liczbę miejsc dla najważniejszych ludzi w kraju - na czele z prezydentem Rzeczpospolitej. Jednak organizacji, jako całości, nie odpuścimy w żadnym razie". Tradycja wojen ministerstwa sportu z PZPN-em sięga kilkunastu lat. To były burzliwe gry polityczno-biznesowe. Tak się jednak składa, że PZPN zawsze wygrywał. Teraz pewnie skończy się kompromisem, ale jego warunki podyktuje Lato, a nie Kapler... Dyskutuj na blogu Romana Kołtonia