Firma wykonująca audyty finansowe, Deloitte uznaje, że proporcja dochodów kadry w stosunku do przychodów klubu nie powinna przekraczać 60 procent. W Legii wynosi 120 procent! Rzecz jasna koncern ITI stać na przepłacanie piłkarzy, pytanie tylko jak długo? A Wisła Kraków? Bogusław Cupiał zachowuje spokój - coś czuję, że "Biała Gwiazda" awansuje do Ligi Mistrzów! "Potencjał polskiej piłki nie jest wykorzystywany" Trudno mówić o kryzysie piłki na Starym Kontynencie w obliczu faktów, które do nas docierają. Jak zwykle interesujący jest raport "Deloitte Football Money League", który uświadamia nam rozwój piłkarskiego biznesu w Europie. Także w Polsce, choć akurat u nas wnioski są niepokojące... Według polskiego oddziału Deloitte aktualna wartość przychodów Ekstraklasy sięga 65 milionów euro, a powinna wynosić co najmniej 250 milionów, a według innych obliczeń nawet 320 milionów! Deloitte we wnioskach zaznacza: "Potencjał finansowy polskiego futbolu nie jest w pełni wykorzystany. Przyczyny słabej kondycji finansowej polskich klubów nie tkwią w niższym poziomie gospodarczym naszego kraju, ale w brakach w polskiej piłce (korupcja i wieloletnie tolerowanie tego zjawiska w polskiej piłce, bezpieczeństwo na stadionach, przestarzała infrastruktura, powtarzające się zamieszanie z rozpoczęciem rozgrywek ligowych itp.)". Niemcy wybrali ucieczkę do przodu Szczegóły podobnego raportu w Niemczech dotarły do mnie w wyniku lektury prasy. Okazuje się, że płace piłkarzy i trenerów w Bundeslidze przekroczyły 643 miliony euro, co oznacza wzrost o 44 miliony w porównaniu do poprzedniego sezonu. Ni mniej ni więcej, tylko 7,4 procenta na plus! A tymczasem najważniejszy indeks gospodarzy Republiki Federalnej Niemiec - produkt krajowy brutto - spadł o 7 procent. Nic dziwnego, że Juergen Marbach, zarządzający VfL Wolfsburg, przyznaje na łamach "Sport-Bild-u": "Kryzys finansowy nie dotknął piłki nożnej w tym stopniu, co innych dziedzin życia". Sam Wolfsburg zastosował metodę ucieczki do przodu - po zdobyciu tytułu mistrza Niemiec. W poprzednim sezonie koszty kadry "Wilków" sięgały 38 milionów euro. W sezonie 2009/2010 zostały jednak zwiększone do 53 milionów! Aż czterech zawodników Wolfsburga może się pochwalić nadzwyczaj wysokimi płacami - snajperzy Grafite i Dżeko, pomocnik Josue i obrońca Barzagli. Trzech pierwszych nowe umowy podpisało w ostatnich miesiącach. Do tego klub sponsorowany przez koncern Volkswagena sprowadził czterech interesujących zawodników, aby wzmocnić kadrę w obliczu Champions League - Martinsa z Newcastle, Zianiego z OM, Kahlenberga z Auxerre i Johnsona z TSV 1860. Dżeko jeszcze niedawno zarabiał 650 tysięcy euro rocznie. Jednak, kiedy okazało się, że tego piłkarza przymierza Milan i Chelsea, Wolfsburg zdecydował się na kontrakt sięgający 5 milionów euro. Piłkarz został maksymalnie umotywowany do dalszej pracy. W Lechu obrali inny kierunek A jak to jest w Lechu Poznań? Lewandowski, Stilić, Arboleda, Rengifo, Peszko, Wilk, czy Murawski pokazali się w poprzednim sezonie na międzynarodowej arenie. Tylko ostatni został sprzedany do mistrza Rosji, Rubina Kazań za 3,2 miliona euro. Gdzie są jednak te pieniądze? Czy poszły na umotywowanie zawodników i wzmocnienie kadry? Wilk i Lewandowski zostali na dotychczasowych umowach - odpowiednio 10 i 20 tysięcy złotych miesięcznie. Ze swojej pensji od dłuższego czasu niezadowolony jest Rengifo, ale zamiast wynegocjować z nim nowy kontrakt, odsyła się go do Młodego Ekstraklasy... W raporcie Deloitte Lech jest na pierwszym miejscu z polskich klubów, chwaląc się dochodami w wysokości prawie 40 milionów złotych (co ciekawe z tego aż 15 milionów w dni meczowe, podczas gdy Legia z tego tytułu zarabia tylko 3,8 miliona). W Lechu sukces finansowy jednak nie przełożył się na strategię rozwoju sportowego. Nawet jeśli Smuda nie mógł dłużej zostać na Bułgarskiej, to trzeba było sięgnąć po klasowego trenera... Z kolei kadra Legii jest przeinwestowana. Klub notuje tylko 21,2 miliona przychodów. A koszty piłkarzy i trenerów przekraczają 25 milionów, co oznacza 120 procent przychodów! Deloitte uznaje, że ta proporcja - dochodów kadry w stosunku do przychodów klubu - nie powinna przekraczać 60 procent. Rzecz jasna koncern ITI stać na przepłacanie piłkarzy, pytanie tylko jak długo? Postawiono na Miklasa, Trzeciaka i Urbana, a ci za nic w świecie nie potrafią wywalczyć mistrzostwa Polski, ani przebić się choćby tylko do grupy Pucharu UEFA - wcześniej, czy Ligi Europejskiej - obecnie... A Wisła? Jej roczne dochody to 33,6 miliona złotych (9,6 miliona w dni meczowe). Kadra naszpikowana reprezentantami Polski i - jak się okazuje - spokojny Bogusław Cupiał, który po porażce z Levadią pozbył się z klubu dyrektora sportowego, a nie trenera. Asystent Macieja Skorży, Rafał Janas przekonywał mnie niedawno na Legii: "Uwierz, że z Levadią to był wypadek przy pracy". Po tym, jak Wisła radzi sobie w Ekstraklasie, wypada się z nim zgodzić. Coś czuję, że w przyszłym sezonie "Biała Gwiazda" awansuje do Ligi Mistrzów...