Przeglądam "France Football", specjalne przedmundialowe wydanie. Moja Paula tłumaczy co ciekawsze teksty. Michel Platini mówi: "Trzeba zrozumieć, że Coupe du Monde to marzenie. Żyjemy dla takich mitycznych chwil". Zinedine Zidane opowiada: "W mojej dzielnicy w Maryslii z wypiekami na twarzy śledziłem przed telewizorem mistrzostwa świata w 1986 roku. A później stałem się częścią reprezentacji Francji - to była najpiękniejsza chwila w mojej karierze". We "France Football" znajduję kapitalne statystyki, odnośnie historii. Rola jednostek jest łatwa do prześledzenia w liczbach. Diego Maradona miał udział - strzelając lub asystując - w 10 z 14 bramek Argentyny w finałach mistrzostw świata w 1986 roku. To ponad 70 procent! Gdyby analizować liczby od Mundialu w Anglii w 1966, to Maradona wyróżnił się największą liczbą dryblingów na jednym turnieju w historii. W 1986 roku kiwał 56 razy. Jairzinho podjął się tej sztuki w 1970 roku 47 razy, a Mario Kempes w 1978 roku 38 razy. Po 34 razy dryblowali - Eusebio w 1966 oraz Johan Cruyff w 1974. Zbigniew Boniek też był gigantem w finałach MŚ. Wszyscy wspominają hat-trick z Belgią w 1982 roku. Owszem, hat-trick był fenomenalnym wyczynem, ale warto przypomnieć, że Polska w czasie turnieju w Hiszpanii strzeliła 11 bramek, a Boniek miał udział aż w 7 trafieniach. To Boniek zagrał piłkę głową do Laty i ten strzelił na 2-0 z Peru. To Boniek i Buncol przeprowadzili jedną z najpiękniejszych akcji turnieju Espana '82, po której ten ostatni kropnął pod poprzeczkę na 4-0, a wcześniej "Zibi" zagrał piłkę piętą! Z Peru Boniek sam też trafił do siatki - na 3-0. W meczu o trzecie miejsce z Francją to Boniek podał piłkę do Andrzeja Szarmacha, który kropnął potężnie na 1-1. Tak więc podsumujmy - w bramkowych meczach "Biało-czerwonych" na hiszpańskim Mundialu: 5-1 z Peru - Boniek gol i dwie asysty, 3-0 z Belgią - trzy gole pana Zbigniewa, 3-2 z Francją - asysta "Zibiego". Udział Bońka w bramach Mundialu w Hiszpanii - 0,64 procenta! Na pierwszych mistrzostwach świata z udziałem Polski - w 1938 roku we Francji - rzeczy niesłychanej dokonał Ernest Wilimowski, który w meczu z Brazylią strzelił cztery gole, a piąty padł z rzutu karnego podyktowanego na tym napastniku. Szkoda, że "Biało-czerwoni" po dogrywce polegli 5-6... Obecny prezes PZPN, Grzegorz Lato też był wspaniałym piłkarzem. Jednym z najlepszych w historii Mundiali. Jest w czołówce i pod względem występów (20 meczów, najlepszy Matthaeus 25) i pod względem bramek (10, najlepszy Ronaldo - 15). Co więcej - Lato w 1974 roku miał udział aż w 9 z 16 bramek naszej drużyny narodowej: 7 sam strzelił, a 2 dograł. Ponad połowa bramek na turnieju Weltmeisterschaft '74 to talent i umiejętności Laty (dokładnie 56 procent)! Lato strzelił także dwie bramki w Argentynie, a w Hiszpanii dorzucił kolejną, a miał też aż trzy asysty! Pracował na prawej stronie drugiej linii jak mało kto i kiedy, a w dodatku z głową. Prawie dwa lata prezesowania w PZPN, to jednak pasmo mniejszych lub większych wpadek. Rzecz jasna na konto Laty idzie także przedostatnie miejsce w eliminacjach Mundialu - przed San Marino, ale ze Czechami, Irlandią Północną, Słowenią i Słowacją. Kooooooszmar! To zwalnianie Leo Beenhakkera za jakimś busem, czy autobusem... Dziś myślę, że Lato pasuje wielu ludziom w polskiej piłce i będzie rządził nie do 2012 roku, a do 2016. Pytanie zasadnicze - co po sobie zostawi? Nowoczesny związek, sprawnie zarządzany, kreujący pomysły na wszystkich poziomach - od "Orlików" po drużynę narodową, czy raczej bałagan jakich mało na świecie? Dyskutuj z autorem na blogu!