Pieniądz rządzi światem coraz bardziej i doskonale - wiem, że to truizm - widać to na przykładzie futbolu. Łapczywość sprawia, że dziś nawet jeśli klub jest w gorączce, nawet jeśli toczy go gangrena, to woli używać tej cierpiącej nogi, nawet jeśli uschnie z jednego powodu - to się opłaca. Nam się opłaca. Wielcy piłkarze rodzą dziś wielkie pieniądze. Kiedyś nie rodzili. W latach zamierzchłych sprawiali jedynie, że tłumy waliły na stadiony. To wystarczało. Dziś kluby są łapczywe, ale i piłkarze stają się łapczywi. Barcelona wyciska z Messiego ile może, ale i Messi z Barcelony. Jeśli nie wiesz o co chodzi to wiadomo, że chodzi o pieniądze. Na piłkarzach można zarabiać wielkie pieniądze nie tylko wtedy gdy przebywają na boisku. O Messim się mówi, o Messim się słucha, Messiego się wielbi, na Messiego się złości. Gigantyczne zainteresowanie też jest warte miliony. Czy Cieślik oparłby się Barcelonie w latach 50.? Banałem jest stwierdzenie, że dziś taki Ruch Chorzów nie wycisnąłby ze swojego symbolu Gerarda Cieślika tyle ile Barcelona z Messiego. Z prostego powodu - nie jest na szczycie futbolowego łańcucha pokarmowego. Bardzo prawdopodobne, że w dzisiejszych czasach Cieślik nie miałby szans stać się legendą Ruchu, bo... nie zdążyłby w nim nawet zadebiutować. Przejąłby go znacznie bogatszy klub, a piłkarz być może nawet by nie protestował, choć nie mogę o tym przesądzać z całą stanowczością - to byłoby krzywdzące. Niemniej wierność klubowi przez całe życie paradoksalnie była znacznie łatwiejsza w latach 50. niż dziś. Funkcjonowały one na innych założeniach. Ciekawe zagadnienie: czy Gerard Cieślik oparłby się ofercie Barcelony w połowie lat 50. gdyby tylko byłaby fizyczna możliwość jej złożenia? Obu piłkarzy łączy romantyzm początków. Messi pierwszą umowę miał spisać z katalońskim klubem w kawiarni na serwetce. Cieślik - pod mostem na Batorym, na plecach kolegi. Ale odejścia? Zawsze są mniej romantyczne niż przyjścia. Zawsze - także w przypadku wielkich piłkarzy. "Mam dość bycia największym problemem tego klubu" - powiedział Messi kilka miesięcy temu. Gerard Cieślik nigdy o Ruchu by tak nie powiedział. Nie można się wycofać Jaka jest największa różnica między ich odejściami? Cóż; z jednym sprawa się przeciąga, z drugim... niedociągnęła. Widocznie musi tak być. Wszystko przez pieniądze. Najlepsi piłkarze zarabiają pieniądze, których nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić. Messi za cztery lata gry ma dostać 555 mln euro (Jezus Maria!). Żony Gerarda Cieślika i jego kolegów były zadowolone, że czasem działacze załatwiali jajka, ser, masło. Kiedyś jeden ze znajomych zaprosił chorzowskich piłkarzy na mecz do jednej z podkieleckich wsi. Za występ dostali... gęsi. A Gerard Cieślik za dwie bramki strzelone ZSRR nie dostał nic. Messi wkrótce skończy 34 lata i nadal jest w Barcelonie, bo to wszystkim się opłaca. Cieślik gdy kończył karierę miał ledwie 32, a powód jego odejścia jest chyba najbardziej kuriozalny o jakim słyszałem. Właściwie to na nim wymuszono. Wcale nie w klubie! Niektórzy dziennikarze sugerowali, że jest za stary, że musi ustąpić młodszym. W końcu, któremuś obiecał, że się pożegna i... tak zrobił. Potem żałował, ale - jak uznał było już za późno. Nie chciał wracać na boisko i "robić z gęby cholewy". Tak czy inaczej zawsze pozostaje żal. Żal głównych bohaterów i żal kibiców. Jedni żałują, że taki właśnie jest koniec. Inni żałują, że ten koniec nie musiał wcale nadejść tak wcześnie. To właśnie żal jest głównym uczuciem futbolu. Radość mija. Żal zostaje. PS Nie chcę kończyć tego tekściku smutno. Chcę wierzyć, że nie jest prawdą, iż Messi jest jak zgrana płyta. Tyle złego wokół niego wydarzyło się w ciągu ostatnich miesięcy. Niemniej wierzę, że z reprezentacją Argentyny pożegna się na najbliższym mundialu mistrzostwem świata. Vamos!