Otóż okazało się, że Zbigniew B. wcale nie zabiegał o licencję, bowiem pragnął On z nowym tworem rozpocząć pracę od podstaw, czyli grać w IV lidze, a tylko wiceprezes Eugeniusz Kolator (ba, "mój bohater" osobiście interweniował u wiceprezesa PZPN, by ten nie udzielał licencji RTS-owi, ) uparł się by nowy Widzew kontynuował II-ligową karierę i udzielił prawa do występów w II-lidze. Jedynym wytłumaczeniem takiego tupetu i bezkarności Zbigniewa B. może być następujący fakt. Z kopii (którą posiadam) Krajowego Rejestru Sądowego nr 0000215537, niezbicie wynika, że jednym z 22 członków nowego Widzewa jest obecny szef sportu polskiego Wiesław Wilczyński. Członkowstwo pana ministra w łódzkim klubie tłumaczy, dlaczego PZPN "rżnie głupa" w licencyjnej kiwce, i żaden klub nie protestuje, a ze Zbigniewa B "robi się bohatera". Gdyby taka przynależność szefa sportu - legalizująca bezprawie - miała miejsce w cywilizowanym kraju, nastąpiłaby natychmiastowa dymisja ministra, ale u nas tolerowanie przekrętów przez ekipę rządzącą jest normalką, o czym świadczą afery w PZU, Orlenie, czy Riwingate. A skoro mowa o tej ostatniej, to warto wyjaśnić zbieg okoliczności w czasie , jaki towarzyszył tajemniczej ucieczce Zbigniewa B. z selekcjonerskiego fotela i nagłośnieniu przez media słynnej afery Lwa R. Przecież obaj Ci gentelmani to główne postacie stumilionowego kontraktu. Brak reakcji - niestety coraz bardziej ślepej polskiej Temidy - dotyczących milionowych "skopanych przekrętów", musi budzić zdziwienie , tym bardziej, że prokuratura krakowska zajęła się ostatnio "groszowymi pierdołami" dotyczącymi nadużyć przy sprzedaży (uwaga, uwaga!) powierzchni reklamowej na kombinezonach skoczków. Mnie osobiście tak perfidne zagrywki Zbigniewa B. nie dziwią, bowiem o jego dwulicowości przekonałem się podczas rozmowy jaka miała miejsce po opublikowaniu gwałtownych faktów. Wówczas "najważniejsza persona" w PZPN powiedział mi, że w telefonicznej rozmowie z szefem fińskiej ekipy Eugeniuszem Nowakim sugerował , by upublicznić aresztowanie Przemysława Kaźmierczaka, ale Oni (ciekawe kto?) byli innego zdania i postanowili zatuszować ten fakt. Mam nadzieję, że po piątkowym artykule w Rzeczpospolitej, w którym opisano kulisy opylenia praw telewizyjnych ze spotkań reprezentacji na lata 2002-6, kielich niezgodnych z prawem działań Zbigniewa B. z temacie "opylania" wreszcie się przeleje i prokuratura złoży wizytę w siedzibie PZPN-ja , by ułatwić pracę przedstawicielom Organów ścigania, pragnę donieść, że ten konkretny przypadek (i wielu innych) opisałem dużo wcześniej w książce pt: "PZPN-czy Przestępcy Zrzeszeni Przeciw Nam". A swoją drogą, to po podaniu do publicznej wiadomości szczegółów związanych ze skopaną umową (czytaj: ogromną niegospodarnością poprzednich władz TVP, naszymi pieniędzmi), nikogo nie powinna dziwić niechęć płacenia przez odbiorców, co rok coraz droższego - abonamentu telewizyjnego. Kolejną anomalią (typową "Piechnicyzacją" związkowego prawa) poczętą na "miodowych salonach" jest super profesjonalne rozwiązanie problemu w zakresie-dla mnie idiotycznego, bo właściciele klubów, za swoje pieniądze mogą zatrudnić kogo chcą - przepisu stanowiącego o obowiązkowym posiadaniu licencji trenerskich , przez szkoleniowców pierwszoligowych. Otóż by zalegalizować kolejne przypadki szkolenia piłkarzy GKS-u i Górnika przez Jana Furtoka i Marka Wleciałowskiego (bez licencji) szef szkolenia PZPN wymyślił by ustanowić nad w/w dwójka - uwaga, uwaga - KURATORÓW w osobach "naukowców" Żmudy (nie mylić z Władkiem, Orłem Górskiego, który szkoli U-21) i Góralczyka, którzy jeśli chodzi o futbol dawno już są na ligowej emeryturze. A tak na marginesie, to nie wiem, jak komu, ale mnie kurator kojarzy się z osobą nadzorującą przestępców, pragnących zerwać z przeszłością - czyżby Pieczniczek, podejmując tak wspaniałomyślną decyzję, chciał coś zasugerować? W związku z powyższym, proponuję, by Antoni Piechniczek nakazał działaczom Wisły wybudować specjalny boks, obok ławki rezerwowej drużyny "Białej Gwiazdy" i posadzić w nim Wernera Liczkę , nadając mu tytuł: honorowego obserwatora Wydziału Szkolenia PZPN. A swoją drogą, to nowy szef szkolenia wykazał się po raz kolejny wielką odwagą (podobną do tej, kiedy bandycki napad na piłkarzy GieKSy, określił jako ojcowski klaps) i wyraził swój negatywny pogląd na szopkę krakowską w sprawie Kasperczaka. W cywilizowanym Związku, prezes do spraw szkolenia wystąpił by natychmiast do Zarządu o cofnięcie licencji trenerskiej-za nie etyczne i niezgodne z prawem przejście w trakcie sezonu z jednej drużyny ligowej do drugiej - Wernera Liczki, natomiast prezesa klubu, który podjął kuriozalną decyzję o ZAWIESZENIU Kasperczyka, najpierw skierował by na badania do kliniki zdrowia psychicznego, a następnie pozwałby przed oblicze Wydziału Dyscypliny PZPN - jeśli to by nie poskutkowało, to zwrócił by się o pomoc do UEFA. Co zaś się tyczy w miarę normalnego sportu, to moim zdaniem w dalszym ciągu trwa niezrozumiałe powoływanie do kadry "rezerwowych obcokrajowców", które wcześniej, czy później, musi spowodować "reprezentacyjny kompleks" u zawodników występujących na krajowych boiskach.. Oczywiście, zrozumiałe musi być, że szczególnie w dwóch najbliższych spotkaniach - zdobycie kompletu punktów jest obowiązkowe - trzon drużyny powinni stanowić gracze, który na jesieni przyczynili się do zdobycia 9 pkt., jednak powołanie do 26 osobowej kadry "perspektywicznych staruchów" typu Tomasz Hajto, Radosław Kałużny, Dariusz Żuraw, Tomasz Rząsa, wiecznie kontuzjowanego Jacka Bąka , oraz, Arkadiusza Radomskiego, Grzegorza Rasiaka, Andrzeja Niedzielna, czy byłego "Herciarza" Bartosza Karwana, którzy w dotychczasowych próbach nie potwierdzili reprezentacyjnych aspiracji, nie wróży nic dobrego w przypadku (daj Boże) awansu do niemieckich finałów. Najprawdopodobniej (jeśli nie będzie przypadkowych kontuzji) w spotkaniach z Azerami i Irlandczykami, selekcjoner nie skorzysta z usług więcej niż z 16-17 zawodników i w związku z tym, aż prosi się by na takich zgrupowaniach przebywała grupa 5-6 piłkarzy, którzy podpatrywaliby starszych kolegów, oswajali z atmosferą panującą w zespole narodowym, by w niedługiej perspektywie czasu zastąpić, lub rywalizować o miejsce w podstawowej jedenastce z "etatowcami". Wielka szkoda , że z negatywnego przykładu dotyczącego powołania "perspektywicznej kadry" na koreański mundial (jaką korzyść z "załapania się" na dwumiesięczne - wspólne - szkolenie, polska piłka miała z wyjazdu do Korei: Majdana, Matyska, Murawskiego, Sibika, Kucharskiego i paru innych podstarzałych graczy?) w dalszym ciągu nie potrafimy wyciągnąć konstruktywnych wniosków. Jeśli chodzi o ligowe rozgrywki, to trudno się o nich wypowiadać , ponieważ po rozegraniu dopiero 10 spotkań i to niejednokrotnie w fatalnych warunkach atmosferycznych, trudno w miarę obiektywnie ocenić przygotowanie poszczególnych zespołów do rozgrywek. Jedynie na uwagę, a właściwie potępienie, zasługuje decyzja prezydenta Chorzowa, który wbrew pozytywnej opinii katowickiej policji... zamknął trybuny stadionu GKS-u Katowice - "brawo" panie prezydencie, tak trzymać, w ten sposób Ruch pozbędzie się odwiecznego rywala zza miedzy. Na zakończenie chciałbym, tych, którzy mieli mi za złe, że - w przeciwieństwie do Apoloniusza Tajnera - krytykuję "śmierdzącą" atmosferę panującą wśród naszych skoczków, poinformować, że dotychczasowi etatowi "spadacze" (oczywiście poza Adamem) odmówili wyjazdu na zawody w Planicy, w efekcie czego pojechała trójka z łapanki - tylko po to, by "pohulać" podczas kwalifikacji i cichaczem - przed konkursem - powrócić do kraju. Aż prosi się, by szef sportu polskiego jak najszybciej zrobił porządek w PZN, ale czy pan minister, zajęty "widzewskimi kiwkami" i grą na czas w sprawie gwałtownych faktów, jest w stanie pomóc w rozwiązaniu problemów w innych dyscyplinach sportu? Jan Tomaszewski W związku z obraźliwymi tekstami komentarzy dotyczących felietonów Jana Tomaszewskiego, uprzejmie informujemy, że nie będziemy publikowali anonimowych komentarzy w których zamiast merytorycznej dyskusji, będą zawarte wyzwiska, pogróżki i obraźliwe epitety pod adresem naszego współpracownika. Jeśli ktoś z zainteresowanych czuje się pokrzywdzony tekstem Jana Tomaszewskiego, ma prawo dochodzić sprawiedliwości drogą prawną. Jednocześnie informujemy, że zamieścimy każdy, nawet najbardziej drastyczny komentarz, ale pod warunkiem uprzedniego sprawdzenia danych osobowych autora, by pan Jan Tomaszewski mógł dochodzić swoich praw w sądzie powszechnym.