Spotkanie w Baku nasza reprezentacja rozegrała w "cesarskim (veni-vidi-vici) stylu", co w futbolowym języku oznacza: polecieli, zagrali i wygrali. Wartość sukcesu w Baku podwyższa fakt, iż pojedynek ten był ostatnią szansą dla brazylijskiego trenera, który buńczucznie zapowiadał srogi rewanż za "warszawską ósemkę", a w przypadku porażki - rezygnację ze stanowiska. Niestety, były mistrz świata Carlos Alberto zachował się jak PROSTAK, a uderzenie (wprawdzie w stylu Gołoty, ale jednak był to cios) sędziego technicznego powinno zaprocentować bardzo srogą karą UEFA, która spowoduje , że brazylijski oszołom nigdy nie zostanie zatrudniony do pracy w europejskiej piłce. Tak więc brawo "biało-czerwoni" i tak trzymać aż do "zwycięskiego września", bo wówczas spotkanie z Anglikami będzie towarzyską formalnością. W kraju natomiast powołanie przez prezydium PZPN Komisji do spraw etyki wywołało prawdziwą medialną burzę protestów o sensowności jej poczęcia, a szczególnie udziału w niej mnie, czyli Jana Tomaszewskiego, który od kilku lat atakuje patologię w polskiej piłce. Moi adwersarze zarzucają mi kolaborację z prezesem Michałem Listkiewiczem, a przecież w składzie tego gremium nie ma szefa związku, natomiast są ludzie, od których można wymagać rzetelnej oceny problemów naszej piłki, sformułowania odpowiednich wniosków i przesłania ich do odpowiednich organów - związkowych lub ścigania. Dla mnie ten bezzasadny atak nie jest zaskoczeniem, bowiem doskonale zdaję sobie sprawę, że "moi medialni napastnicy" grają w drużynie o barwach "RYSZAWYCH", a więc dla wnikliwych obserwatorów skopanych spraw, wszystko staje się jasne. A tak "a propo", to trzy lata temu - dzień przed meczem z Japonią w Łodzi - w obecności świadka zaproponowałem ówczesnemu "prezesowi - prezesów" powołanie podobnej komisji - niestety spotkałem się z kategoryczną odmową, która w świetle sprzedaży praw telewizyjnych z obecnych eliminacji MŚ (pośrednik pomiędzy PZPN, a telewizją publiczną skasował, uwaga, uwaga, 4,5 - słownie cztery i pół - MILIONA DOLARÓW) i słynnych "przedmundialowych", zup reklamowych - powinna zmusić do myślenia i działania, odpowiednich organów. Poza tym, moim aktualnym oponentom, przypomnę tylko, że kiedy ja pisałem i mówiłem o fatalnym przygotowaniu do koreańskiego turnieju, bezprawnym opylaniu różnego rodzaju praw, moi adwersarze (obecnie główni krytycy, mieniący się "wieloletnimi kombatantami" walki z PZPN) wchodzili "po palcu" w ... kierownictwu związku (by mieć dodatkowy kontakt z drużyną) oraz pod niebiosa wychwalali szefa sztabu przygotowań - Zbigniewa B. Podobnie miała się sprawa z następcą Engela - na stołku selekcjonera - o którym obecni dyżurni krytycy pisali w samych superlatywach, a ja wówczas narażając się na Ich skopaną anatemę, stwierdziłem: Ta nominacja, przypomina dowcip o małpie, której dano brzytwę, by ogoliła bezkrwawo frajerów. O drobnostkach, takich jak wyzwiskach (WY KAPUSIE, PEDAŁY, DROBNE PIJACZKI itp.) kadrowiczów pod adresem polskich dziennikarzy, które szef sztabu przygotowań zlekceważył, oraz o braku winnego - typowa Zb(sp)ychoterapia - skandalu związanego z wykonaniem, a właściwie parodią hymnu narodowego, już nie wspomnę. Jednak powracając do meritum sprawy, to chciałbym przedstawić - w telegraficznym skrócie - moje stanowisko, jakie zaprezentuje na inauguracyjnym spotkaniu Komisji Etyki. Dymisja szefa sędziów pana Janusza Hańderka, ponieważ jako "kapitan" sędziowskiej drużyny, po skandalu związanym z zakupem kontrolowanym jego boiskowych kolegów, powinien dobrowolnie oddać "kapitańską opaskę" komuś innemu, nawet jeśli szefuje gwizdkom tylko od pięciu miesięcy i sam osobiście nie jest zamieszany w aferę. Zawieszenie, z klauzulą natychmiastowej wykonalności zarządu Polskiego Kolegium Sędziów i powołanie komisarycznego prezesa - najlepiej spoza sędziowskiego grona, bo gdzie jest powiedziane, że dla przykładu, ministrem Obrony Narodowej musi być zawodowy wojak. Nawiązanie bardzo ścisłej współpracy z prokuratorem generalnym, Kazimierzem Olejnikiem, by wyłapać kolejnych sprzedawczyków i w dalszym ciągu dokonywać zakupów kontrolowanym - ze szczególnym uwzględnieniem... piłkarzy. Wykreślenie z członków PZPN, czyli dożywotnie dyskwalifikacje dla duetu Antoni F i Marian D., którzy dali się wkręcić w policyjną wersję programu pt: "Mamy Cię", ponieważ ich moralność wyklucza jakąkolwiek futbolową działalność. W tym konkretnym przypadku, nie ma sensu czekania na wyrok w procesie karnym, bowiem dowody są porażające i nawet wyrok uniewinniający (w naszych sądach wszystko jest możliwe, bo "dobry papuga" jest w stanie wmówić sądowi, że... to nie łapówka, a tylko koło zapasowe było napompowane banknotami, kamera zarejestrowała nie ten samochód i nie tego kierowcy, a w ogóle to prowokacji dokonał Antoni F., który chciał sprawdzić... czujność naszej policji. Natomiast co się tyczy publicznego oskarżenia prezesa Michała Listkiewicza, przez niejakiego Górkę z Poznania i byłego sędziego Piotrowskiego, to moim zdaniem Komisja nie powinna zajmować się tymi sprawami (bo nie ma takiego prawa, by wezwać oskarżycieli do Warszawy, ponieważ nie są Oni członkami PZPN) i powinna natychmiast skierować sprawę do odpowiedniej prokuratury - oczywiście nawiązując z nią bardzo ścisłą współpracę. Przepraszam, że nie skomentuje końcowych wniosków jakie podjęła Komisji Etyki, ale z powodu trudności obiektywnych, powyższy tekst musiałem oddać do druku w poniedziałek rano, tuż przed wyjazdem z Łodzi do Warszawy. Jan Tomaszewski W związku z obraźliwymi tekstami komentarzy dotyczących felietonów Jana Tomaszewskiego, uprzejmie informujemy, że nie będziemy publikowali anonimowych komentarzy w których zamiast merytorycznej dyskusji, będą zawarte wyzwiska, pogróżki i obraźliwe epitety pod adresem naszego współpracownika. Jeśli ktoś z zainteresowanych czuje się pokrzywdzony tekstem Jana Tomaszewskiego, ma prawo dochodzić sprawiedliwości drogą prawną. Jednocześnie informujemy, że zamieścimy każdy, nawet najbardziej drastyczny komentarz, ale pod warunkiem uprzedniego sprawdzenia danych osobowych autora, by pan Jan Tomaszewski mógł dochodzić swoich praw w sądzie powszechnym.