Byłem przekonany, że leżący już na watykańskim ołtarzu Papież, wymierzył kolejny cios, po którym po raz kolejny powalił przeciwnika na kolana, tyle tylko, że tym razem znokautowany został bezmyślny, terrorystyczny i bandycki sposób kibicowania nie tylko na polskich stadionach. W moim przekonaniu utwierdzały mnie odbywające się w prawie wszystkich miastach wiece pojednania w których spektakularną rolę odgrywali młodzi ludzie, zrzeszeni w tak zwanych klubach kibica, którzy przed kamerami telewizyjnymi deklarowali zerwanie z niechlubną stadionową - niezrozumiałą nienawiścią, połączoną z burdami kończącymi się niejednokrotnie śmiercią - tradycją. Jak było do przewidzenia , tak szczytne deklaracje, wywołały - i słusznie - pozytywną reakcje klubowych bossów, którzy poszli za ciosem i zadeklarowali ogromną pomoc nawróconym kibicom, w myśl zasady, że wszyscy ludzie piłki muszą dmuchać w jedną trąbę. Te najbardziej spektakularne gesty, to zaproszenie przez prezesa Krzysztofa Dmoszyńskiego , krakowskich kibiców na mecz dwóch Wisełek w Płocku , opłacenie, przez Antoniego Ptaka, podróży szczecińskich fanów na dokończenie poznańskiego pojedynku portowców z Lechitami, zafundowanie 500 biletów wstępu przez Bogusława Cupiała kibicom Pogoni na najbliższy mecz, oraz bardzo wymowny symbol pojednania, jaki ofiarował prezes PZPN Michał Listkiewicz, który zadecydował o zlikwidowaniu przepisu o obligatoryjnym posiadaniu przez kibiców tak zwanych kart chipowych, bez których nie można było wejść na stadion. Wydawało się, że nastąpi normalność na piłkarskich obiektach, która będzie trwała do końca świata i jeszcze jeden dzień dłużej, ponieważ sygnał do pojednania dał największy autorytet w historii świata - Polak Karol Wojtyła - o którym z pełną odpowiedzialnością można powiedzieć, że: jeszcze nim Go pochowali w podziemiach Watykanu, ZMARTWYCHWSTAŁ w miliardach serc i został okrzyknięty Świętym. Niestety, już w sobotę na trybunach i w okolicach stadionów w Ostrowcu, Sosnowcu i Katowicach hordy rozwydrzonych wyrostków zlekceważyły papieskie przesłanie i zaczęli wszczynać bandyckie burdy wystawiając prawdziwym kibicom rachunek, za który trzeba będzie zapłacić przed opinią publiczną. Jednak największe rozczarowanie i ogromne rozgoryczenie miało niestety miejsce w niedzielę i to na bardzo bliskim sercu Ojca Świętego, stadionie Cracovii - na którym przed niespełna tygodniem odbyło się krzepiące prawdziwych futbolowych fanów wspaniałe pojednanie kibiców - gdzie doszło do bezmyślnej zadymy, która w cień usunęła wspaniałe zwycięstwo "Pasów" nad legionistami. Mam nadzieję, że PZPN nie ukaże ogromnej rzeszy prawdziwych kibiców, zamknięciem stadionów KSZO, GKS, Zagłębia i Cracovii, a wspólnie z Organami Ścigania doprowadzi do przykładnego ukarania KILKUDZIESIĘCIU bandytów - prowodyrów, którzy przychodzą na mecz tylko po to by terroryzować i mordować , a "dzięki" którym cierpi całe środowisko. Kto wie, czy najlepszym rozwiązaniem stadionowego draństwa nie jest pomysł, by w dniu meczu na stadionach o wielkim "zadymowym zagrożeniu" , wojewodowie powoływali Kolegia do Spraw Wykroczeń, które w trybie przyspieszonym karali by bardzo srogo, prowodyrów, co w konsekwencji doprowadziłoby wyeliminowania ich , a wówczas ludzie przestali by się bać przychodzić na stadiony , by uczestniczyć w cotygodniowych futbolowych pojedynkach. Natomiast jeśli chodzi o wydarzenia sportowe, to kto wie, czy właśnie ta kolejka nie była kluczowa dla końcowych wyników. Porażki Legii i Groclinu praktycznie przesądziły sprawę tytułu na korzyść "Białej Gwiazdy", a porażka GKS-u ze słabiutką Polonią pogrążyła Katowiczan, tym bardziej, że drużynę tę czekają teraz dwa mecze wyjazdowe. Obawiam się, że w przypadku zdobycia Pucharu Polski przez Wiślaków, sprawa miejsc premiowanych grą w pucharze UEFA jest również przesądzona, chociaż mam nadzieję, że "Pasy" wraz z "płockimi szejkami" nie odpuszczą Amice, Dyskobolii oraz legionistom i do końca będą walczyły o miejsce w pierwszej czwórce. Co zaś się tyczy pytania, która drużyna "dostąpi zaszczytu" grać w okrytych niesławą meczach barażowych, to wydaje się, że niestety, "największe szanse" na te występy mają lechici i drużyna z Wodzisławia. Jeśli uznać perypetie Odry za "normalkę" , bo przecież klub ten od wielu lat jest biedny jak przysłowiowa mysz kościelna i tylko dzięki prezesowi Ireneuszowi Serwotce oraz "menago Edkowi" jakoś do tej pory wiąże koniec z końcem, to musi dziwić barażowa pozycja w ligowej tabeli Lecha. Niestety obecna degrengolada w "pyrolandzkim" klubie była do przewidzenia (wielokrotnie o tym pisałem), bowiem jest ona wynikiem niekompetencji, by nie powiedzieć dyletanctwa ludzi zasiadających w Zarządzie. Najbardziej "spektakularną" decyzją klubowych władz było wieloletnie przedłużenie umowy o pracę z trenerem Czesławem Michniewiczem, w momencie kiedy poznaniacy zaczynali grać fatalnie i nawet trampkarze tego klubu wiedzieli, że szkoleniowiec nie panuje nad zespołem i przedłużanie tej "sielskiej atmosfery" jest klasycznym strzałem do własnej bramki, czyli "samobójem". Nikt mnie nie przekona, że to normalne, by klub który ma najliczniejszą widownie w Polsce, przychylność samorządowych władz i wielu sponsorów dołuje w tabeli, a zawodnicy nie prezentują swojego normalnego poziomu. Jan Tomaszewski W związku z obraźliwymi tekstami komentarzy dotyczących felietonów Jana Tomaszewskiego, uprzejmie informujemy, że nie będziemy publikowali anonimowych komentarzy w których zamiast merytorycznej dyskusji, będą zawarte wyzwiska, pogróżki i obraźliwe epitety pod adresem naszego współpracownika. Jeśli ktoś z zainteresowanych czuje się pokrzywdzony tekstem Jana Tomaszewskiego, ma prawo dochodzić sprawiedliwości drogą prawną. Jednocześnie informujemy, że zamieścimy każdy, nawet najbardziej drastyczny komentarz, ale pod warunkiem uprzedniego sprawdzenia danych osobowych autora, by pan Jan Tomaszewski mógł dochodzić swoich praw w sądzie powszechnym.