Jednak informacja z samego raportu jest szokująca: "Ewidentnie widać dysproporcję w finansowaniu klubu (12 milionów złotych kapitału zakładowego w stosunku do prawie 275 milionów złotych zobowiązań i rezerw na zobowiązania). Wartość zobowiązań przekracza pięciokrotnie wartość aktywów (jeden z najgorszych wyników w lidze), zaś ogromne koszty obsługi długu skutkują bardzo niską rentownością działalności klubu (druga dziesiątka zestawienia)". Mimo takiej - bardzo konkretnej informacji - Ernst & Young dokonał zmiany lidera rankingu klubów. Poprzednie trzy edycje wygrał Lech Poznań. Teraz firma doradcza pierwsze miejsce zarezerwowała dla Legii Warszawa, pisząc w raporcie: "Zwycięstwo <wojskowych> nie powinno dziwić. Klub ten od kilku lat znajdował się na podium naszego rankingu. Wieloletnie tradycje piłkarskie, świetna lokalizacja nowoczesnego stadionu, wielka baza kibicowska, dostęp do dużego biznesu - wszystko to złożyło się na tegoroczny sukces warszawian". Jednak inicjator raportu "Ekstraklasa piłkarskiego biznesu", Krzysztof Sachs z Ernst & Young zaznaczył na konferencji prasowej: "Największym problemem polskich klubów są długi". Po czym dodał, że wzrost długu Legii bierze się z kursu złotówki w stosunku do euro. Prezes Legii, Piotr Zygo przytoczył inną argumentację. Powiedział wprost, że dług w stosunku do właściciela nie jest takim problemem, jak dług w stosunku do innych podmiotów. "Lewarowanie, czy innymi słowami mówiąc dźwignia finansowa to rzeczywisty problem. Problem, który widać nawet na przykładzie takich klubów, jak Real Madryt, czy Barcelona" - zaznaczył szef Legii. Dotychczas słychać było o 180 milionach złotych długu Legii w stosunku do właścicieli. Z raportu dowiadujemy się, że udziałowcami Legii są ITI Impressario Holding B.V. oraz ITI Corporation Sp. z o.o. W raporcie znalazła się liczba 275 milionów złotych - jak pisze Ernst & Young - "zobowiązań i rezerw na zobowiązania". Ernest & Young pisze wprost: "Zdecydowanie słabo wygląda sytuacja Legii pod kątem obciążenia działalności klubu zobowiązaniami". W podsumowaniu raportu czytamy: "Jak widać, polskie kluby nadal znacznie więcej wydają niż zarabiają (-). Kluby objęte tegorocznym rankingiem wygenerowały w 2011 roku łączną stratę netto w wysokości 119 milionów złotych, przy 113 milionach przed rokiem (-). Polskie kluby zadłużone są łącznie na około 645 milionów złotych, co stanowi wzrost o ponad 110 milionów złotych z poprzednim rokiem. W tym samym czasie aktywa klubów wzrosły o 27 milionów i wyniosły 336 milionów złotych, co oznacza, że przeciętny klub Ekstraklasy posiada majątek, który pozwala na pokrycie jedynie połowy swoich zobowiązań. Ten wskaźnik musi budzić zaniepokojenie, gdyż można bez ryzyka stwierdzić, że bez sporego oddłużenia, kluby nie będą w stanie regulować swoich zobowiązań w najbliższych latach". Bez sporego oddłużenia? Ciekawe, czy jest to możliwe w Legii? Wcześniej miałem wrażenie, że raport Ernst & Young koloryzuje rzeczywistość, którą obserwuję z bliska. Tym razem jest inaczej. Chwała, że raport powstaje, chwała, że na jego ogłoszenie stawia się nowy szef Ekstraklasy SA, Bogusław Biszof, a także prezesi trzech czołowych klubów - Piotr Zygo z Legii, Karol Klimaczak z Lecha i Jacek Bednarz z Wisły. To świadczy o tym, że kluby chcą otwarcie rozmawiać o swoich finansach, o swoich problemach, o wyzwaniach, które czekają środowisko polskiej piłki. Zresztą w poniedziałek Biszof zaznaczył: "Data 26 października jest bardzo ważna. Z tym, że chciałbym podkreślić, że interesuje nas długofalowa perspektywa. 26 października jest ważny, ale jeszcze ważniejsze jest, co nastąpi potem i wcale nie chodzi o osobę prezesa". Nie ma co ukrywać, że osoba prezesa PZPN jest kluczowa, jeśli chodzi o klimat wokół piłki. Klimczak przyznał: "Atmosfera niewątpliwie wpływa na możliwość rozwijanie biznesu, w którym jesteśmy". Zygo zaznaczył: "Moje wystąpienie na walnym zgromadzeniu PZPN - do którego nawet teraz się nawiązuje - miało miejsce już osiem lat temu. Jeszcze przed wybuchem afery korupcyjnej. Mam nadzieję, że teraz przyjadą w dużej części inni ludzie i pozwolą wprowadzić polską piłkę na inne tory". Wówczas Zygo powiedział, że bałby się zostawić delegatom swój portfel, że wolał go zostawić w szatni... Roman Kołtoń