"Łobo" miał dotychczas pod górkę w Krakowie. Przyszedł teoretycznie za niewielką kwotę - 340 tys. euro odstępnego. Jak za ówczesnego reprezentanta Polski to niewiele. Dostał jednak najwyższy kontrakt w drużynie (niektórzy mówią, że w lidze - 350 tys. euro) i to, jak również łatka reprezentanta Polski postawiło przed nim wysoko poprzeczkę. Wojtek rzadko ją przeskakiwał, choć nie mógł powiedzieć, że trener na niego nie stawia. Na wiosnę 2008 roku Skorża wystawił go w wyjściowym składzie aż w 11 z 13 meczów. Mecz z Beitarem Jerozolima u progu tego sezonu zaczął jeszcze w wyjściowym składzie, ale im dłużej trwały rozgrywki 2008/2009, grał coraz mniej. Był bezproduktywny. Nie wypracowywał, ani nie strzelał goli. W październiku i listopadzie 2008 r. regularnie przegrywał już walkę o skład z Patrykiem Małeckim. Oglądał plecy "Małego" również na wiosnę. Czy mecz w Gdańsku będzie przełomem dla Łobodzińskiego? Oby! Legendarny już przy Reymonta "Żuraw - Władca Muraw" potrzebował również trzech rund w Krakowie, by rozwinąć skrzydła. Wojtkowi dobiega końca właśnie trzecia runda z białą gwiazdą na piersi. Nie jest powiedziane, że latem Jacek Bednarz znajdzie wartościowego zastępcę Marka Zieńczuka. Nie wykluczony jest zatem układ, że Patryk gra na lewym skrzydle, a Łobodzińskie - na prawym. Kolega, wierny kibic Wisły, obecny na meczu w Gdańsku zadzwonił do mnie i powiedział: "Łobo zaczyna spłacać wydane na niego pieniądze". Jeśli "Biała Gwiazda" zdobędzie w sobotę choćby punkt, a w spotkaniu ze Śląskiem nie tylko remisu, ale i zwycięstwa nie powinien jej nikt odebrać, może się okazać, że Wojtek już się spłacił. Z samej premii od Canalu + za mistrzostwo Wisa więcej dostanie, niż wydała na Łobodzińskiego (około 2,5 mln zł). Wiślak w Gdańsku błysnął - nie ma sporu w tej kwestii. Ale czy dobry kawałek jednego meczu, to już jest powód na powołanie do reprezentacji? Leo Beenhakker najwyraźniej twierdzi, że tak. Bierze Wojtka do RPA za kontuzjowanego Boguskiego, choć "Łobo" na próżno było szukać w gronie rezerwowych. Oj, Leo! Błądzisz po czeluściach polskiej piłki niczym po katakumbach stadionu De Kuip. A taki Patryk Małecki, który prowadzi ataki "Białej Gwiazdy" w każdym meczu musi się zadowolić tylko młodzieżówką. Leo najwyraźniej uznał, że "Mały" ma jeszcze czas. Nie wiem tylko, po co te opowieści o utalentowanej młodzieży polskiej.