Cztery gwiazdki na koszulkach graczy Bayernu są symbolem ich potęgi. 21 tytułów zdobytych w Bundeslidze uprawnia klub z Bawarii do traktowania siebie jako monopolisty w piłce niemieckiej. Zmartwieniem zarządzających ligą nie jest kondycja lokalnego kolosa, ale poszukiwanie dla niego przeciwwagi. Tą w ostatnich dwóch sezonach zaczęła być Borussia Dortmund, tak jak w niezapomnianych latach 90., kiedy wygrała Ligę Mistrzów. Niedawno klub z Dortmundu po raz pierwszy wypłacił dywidendę akcjonariuszom. Symboliczną, po 6 eurocentów za sztukę. W 2000 roku 27 tys ludzi kupiło akcje klubu, który w ten sposób próbował ratować się przed upadkiem. Wejście na frankfurcką giełdę, sprzedaż stadionu, wyprzedaż graczy to był efekt fatalnej polityki finansowej. Po okresie wielkiej drużyny Ottmara Hitzfelda, klub wciąż wydawał zbyt dużo, wszelkim kosztem chcąc się utrzymać na szczycie. Omal nie zakończyło się upadkiem w otchłań. W tym sezonie zyski Borussii wyniosły 34 mln euro, z czego 3,6 miliona przeznaczono dla akcjonariuszy. Te dane mogą uspokoić fanów, że przyszłość klubu jest we właściwych rękach. Zysk byłby minimalny bez transferów Lucasa Barriosa (8,5 mln) i Shingiego Kagawy (16 mln), ale w ich miejsce klub z Dortmundu kupił Marco Reusa (17 mln i Juliana Schiebera (5,5 mln). Najważniejsze jest jednak to, że Juergen Klopp po rozsądnych kosztach stworzył drużynę, która zaczęła opierać się Bayernowi. W ostatnich dwóch latach wygrywała z nim regularnie. W ubiegłym sezonie Bawarczycy mogli pocieszać się tym, że klub z Dortmundu wciąż jest tylko gwiazdą lokalną. Podczas gdy Borussia zajmowała ostatnie miejsce w fazie grupowej Champions League, kolos z Bawarii dotarł do finału, który nieszczęśliwie przegrał z Chelsea po rzutach karnych. W tym sezonie drużyna Kloppa stała się wchodzącą gwiazdą także w Europie. W sobotę w hicie Bundesligi na Allianz Arena znów faworytem będą Bawarczycy. Borussia odczuwa skutki walki na dwóch frontach, we wtorkowym meczu z Fortuną odpoczywali na trybunach Hummels, Goetze i Gundogan. Piękny gol Kuby Błaszczykowskiego nie wystarczył do zwycięstwa, z czego bardzo musieli ucieszyć się w Monachium. Dzień później Bayern wygrał we Freiburgu i dystans w tabeli między zespołami wzrósł do 11 pkt, czyli jest taki jak między Barceloną i Realem w lidze hiszpańskiej. Bez względu na to, czy Borussia zachowa w sobotę szanse na obronę tytuł, czy je ostatecznie straci, Klopp udowodnił, że da się zbudować alternatywę dla Bayernu. Zespół z Dortmundu gra futbol atrakcyjny, jego piłkarze przestali być anonimowi. Jeśli ktoś czyta europejską prasę, wie, że nazwiska Hummels, Goetze, Lewandowski, a także innych graczy z Dortmundu włącznie z Piszczkiem i Błaszczykowskim wymienia się, jako powszechnie znane czytelnikom. Dywagacje na temat zainteresowania Barcelony Hummelsem, Manchesteru United Lewandowskim, czy Realu Madryt Piszczkiem nie są wymysłem mediów polskich i niemieckich. <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-niemcy-bundesliga-regular-season,cid,623" target="_blank">Zobacz wyniki, strzelców bramek, terminarz i tabelę Bundesligi</a> Najważniejsze z punktu widzenia Bundesligi jest jednak to, że powstała realna siła mogąca przeciwstawiać się Bayernowi. Przez lata bywała nią swoista sztafeta: raz jej liderem była Borussia Moenchengladbach, raz HSV Hamburg, raz Stuttgart, czy Werder. Na dłuższą metę nikt jednak nie był w stanie dotrzymać kroku Bawarczykom. Przyszłość klubu z Dortmundu też nie jest oczywista, nieuchronny wydaje się moment, kiedy tej kadry i tego trenera nie da się utrzymać. Póki co jednak dynamicznie rozwijające się rozgrywki w Niemczech mają swój punkt kulminacyjny na wzór hitów w innych wielkich ligach Europy. Teatr jednego aktora to scenariusz morderczy dla każdej ligi. Dlatego w Anglii, kiedy osłabła temperatura starć Manchesteru United z Liverpoolem, miejsce słabnących "The Reds" zajęła Chelsea, a ostatnio także Manchester City. We Francji kibice ze zdumieniem obserwują, jak wielkie problemy ma wszechpotężne finansowe imperium tworzone w Paryżu. W Hiszpanii ponad wszystko wybija się Gran Derbi, ale w tym sezonie hitowo zapowiadają się też derby Madrytu, bo prowadzone przez Simeone i Falcao Atletico wydaje się gotowe do przełamywania kompleksów. Bez Borussii Dortmund liga niemiecka byłaby pozbawiona dnia w kalendarzu, który zaznacza się grubą kreską. Schalke jest na Bayern wciąż za słabe, Bawarczycy tracą punkty w kraju niemal wyłącznie na własną prośbę. Przyjazd drużyna Kloppa do Monachium wywoła jednak niewiarygodny wzrost adrenaliny, choćby z racji okazji do wyrównania rachunków. Bayern pokonał Borussię w ostatniej edycji Superpucharu, ale wcześniej drużyna z Dortmundu ograła go pięć razy z rzędu. W tym 5-2 w spektakularnym finale Pucharu Niemiec, gdy Bawarczycy szykowali się do starcia z Chelsea w Lidze Mistrzów. Żaden rywal w Europie nie upokorzył Bayernu tak mocno jak zespół Kloppa. To gwarantuje w sobotę gigantyczne emocje. <a href="http://www.facebook.com/sport.interiapl" target="_blank">Kliknij i polub sport.interia.pl na Facebooku!</a>Triumfy w Bundeslidze 21 razy - Bayern 5 razy - Borussia Dortmund, Borussia Moenchengladbach 4 razy - Werder Brema 3 razy - HSV, VfB Stuttgart Autor: Dariusz Wołowski <a href="http://dariuszwolowski.blog.interia.pl/?id=2409522" target="_blank">Porozmawiaj o artykule na blogu autora</a>