Wielka pompa, z jaką bawarski klub ogłosił podpisanie kontraktu z Pepem Guardiolą jest zrozumiała. Trzeba było mieć wielkie atuty i ogromną siłę przekonywania, by najlepszy trener w dziejach Barcelony odrzucił lukratywne oferty z najbogatszej ligi świata. Wydawało się, że nieuniknionym celem Pepa będzie Premier League, rok pobytu w Nowym Jorku z intensywną nauką języka, wskazywały jasno kierunek jego dalszej kariery. W grę wchodziły Chelsea i Manchester City, gdzie w roli dyrektorów pracują byli współpracownicy Pepa Txiki Beguiristain i Ferran Soriano. Można było nawet odnieść wrażenie, potwierdzone niedawno przez prezesa Barcy Sandro Rosella, że szejkowie z City chorują na wszystko co wiąże się z Barceloną."Futbol angielski był zawsze dla mnie fascynujący. Ze względu na tradycję, otoczkę, atmosferę stadionów i kibiców. Jako piłkarz nie miałem okazji grać na Wyspach, marzę, że kiedyś podejmę tam pracę, jako trener" - mówił Guardiola angielskiej federacji w rocznicę 150 lat jej istnienia.Media donosiły, że oferta Romana Abramowicza sięgnęła kosmicznej pensji 22 mln euro za sezon - dwa razy więcej niż zarabia w Realu Jose Mourinho. Pep obawiał się jednak współpracy z Rosjaninem, który półtora roku temu zapłacił milionowe odszkodowanie FC Porto za wschodzącą gwiazdę wśród trenerów Andre Villasa-Boasa, by po 6 miesiącach posłać go na zieloną trawę. Katalończyk chciał pracować na swoich warunkach, w miejscu gwarantującym mu stabilizację.Podobno wielki wpływ na jego wybór miał Raul Gonzalez. Były kumpel z kadry kilka razy rozmawiał z Guardiolą na temat zalet pracy w Niemczech. W Hiszpanii spekuluje się nawet, że Raul zakończy karierę w Katarze i zostanie asystentem Guardioli w Bayernie. Byłaby to nienotowana w historii piłki "komitywa" doświadczeń z Barcelony i Realu Madryt.Kierowany przez byłych, wielkich piłkarzy Bayern (Franz Beckenbauer, Uli Hoeness, Karl-Heinz Rummenigge, Matthias Sammer), ze stadionem zawsze pełnym kibiców, stabilny ekonomicznie, niezależny od humorów bogatego właściciela, posiadający szkółkę piłkarską na najwyższym poziomie - to jest nowe miejsce dla Pepa. Sądząc po przywitaniu, Niemcy mają wrażenie, że zatrudniając Katalończyka, złapali Pana Boga za nogi. Wiedzą doskonale, że w Anglii mógł zarobić znacznie więcej, że marzyli o nim możni świata piłki: Abramowicz, Mansour i Berlusconi. On wybrał jednak ofertę z Bawarii.Bundesliga z najwyższą średnią frekwencją na meczach ligowych gwarantuje Pepowi spokój, a Bayern wielkie możliwości. Kadra jest wypełniona gwiazdami (Neuer, Lahm, Ribery, Robben, Mario Gomez, Mueller, Kroos). W dodatku Bawarczyków stać było, by tego lata wydać 40 mln euro na Javiego Martineza. Po zakończeniu sezonu Pep zastąpi sędziwego Juppa Heynckesa odchodzącego na emeryturę. Zabawnie brzmiała deklaracja prezesa Bayernu Uli Hoenssa, który publicznie podziękował Heynckesowi za to co, czego dokonał, ale również za to, że bez sprzeciwu zgodził się opuścić klub."Zdejmuję kapelusz" - stwierdził Beckenbauer, według którego decyzja Katalończyka to nobilitacja dla całej Bundesligi. Prasa hiszpańska, raz żartem, raz na serio donosi, iż Pep wybrał taką ligę, by nie było szans bezpośredniej rywalizacji z Jose Mourinho. Faktycznie poza Bayernem nie ma w Niemczech drugiego klubu, który stać byłoby na Portugalczyka. Guardiola ma powyżej uszu utarczek słownych, prowokacji, ataków, media spekulowały, iż między innymi ze względu na zmęczenie wojenkami z "Mou" przed rokiem nie przedłużył kontraktu z Barceloną.Teraz rywalizował będzie z Juergenem Kloppem i jego Borussią z polskim trio. Klopp nigdy nie krył podziwu dla dokonań Katalończyka, wzorował się nawet na nim. Słynne było zdanie dyrektora Borussii Hansa-Joachima Watzke: "Skoro Bayern jest niemieckim Realem Madryt, to my będziemy Barceloną".Wczoraj Watzke pogratulował Bayernowi zatrudnienia Guardioli. Dodając oczywiście, że niczego mu nie zazdrości, bo ma Kloppa. Teraz jednak Barceloną będzie się stawał Bayern. Guardiola ma podobno nie tylko zmienić styl gry zespołu, ale też wprowadzić korekty w systemie szkolenia. Otrzyma w klubie z Bawarii pełny wpływ na sekcje młodzieżowe, by wykorzystać swoje doświadczenia z "La Masii".Przez wiele lat Bayern i Barcelona zdawały się leżeć na skrajnie przeciwnych futbolowych biegunach. Podczas gdy Bawarczycy bazując na efektywności i wyrachowaniu zdobywali wielkie trofea, Katalończycy pogrążeni w mrzonkach o futbolu doskonałym, kultywowali przede wszystkim spektakularne porażki. Odmieniło się to 20 lat temu, kiedy Pep Guardiola biegał jeszcze po boisku w krótkich spodenkach. A kiedy już został trenerem, Barca, jej szkółka i jej futbol stały się wzorem obowiązującym w całej Europie. Od 2006 roku klub z Katalonii wygrał Ligę Mistrzów trzykrotnie, Bawarczycy zaliczyli w tym czasie dwa finały, oba przegrane. Pep ma to zmienić.Starannie podsycana przez Mourinho teza głosi, że Guardiola jest trenerem stworzonym do pracy tylko w jednym klubie. Większość kibiców zadawała i zadaje sobie pytanie: "co będzie, gdy przyjdzie mu pracować z dala od domu?" Najbliższe lata dadzą odpowiedź. Choć już sam wybór Bayernu świadczy o tym, że Pep nie lubi wyzwań pod nadmierną presją.Bundesliga rośnie w siłę: sportową i ekonomiczną, mimo wszystko jednak pracuje się tam spokojniej niż w Anglii, Hiszpanii, czy Włoszech. Ekonomicznie Bayern przewyższa lokalnych rywali o dwie klasy. Nie trzeba dokonywać cudów, by osiągnął sukces w Bunsdeslidze. A wtedy można się skupić na Champions League, która dla wszystkich wielkich i małych klubów na kontynencie stała się obsesją. Autor: Dariusz Wołowski Dyskutuj z Darkiem Wołowskim na jego blogu