Piłkarze Werderu błyskawicznie odrobili dwubramkową stratę i od 75. minuty był remis 2-2. Zwycięstwo i awans dał mistrzom Niemiec Robert Lewandowski, który zamienił na gola rzut karny podyktowany w 78. minucie. Arbiter Daniel Siebert uznał, że skrzydłowy Bayernu Kingsley Coman był faulowany w polu karnym przez Teodora Gebreselassie. Sędzia nie miał żadnych wątpliwości i od razu wskazał na 11. metr. Skonsultował się jeszcze wprawdzie z asystentem obsługującym system VAR, ale decyzji nie zmienił. Piłkarze Werderu byli wściekli i przekonywali, że nie ma podstaw do podyktowania karnego. Niczego jednak nie wskórali, a "Lewy" wymierzył karę. Dzień po meczu Niemiecki Związek Piłki Nożnej wydał jednak oświadczenie, w którym dr Jochen Drees, lider projektu VAR w DFB, krytycznie ocenił zespół sędziowski kierowany przez Sieberta. Drees zarzucił arbitrowi przede wszystkim to, że osobiście nie sprawdził sytuacji na monitorze. - Koniecznie musi dojść do analizy na miejscu - podkreślił Drees. - Tak niestety nie było w Bremie, bo komunikacja między sędzią a asystentem wideo nie odbyła się tak jak powinna - dodał Drees. Lider projektu VAR w DFB podkreślił, że arbiter i asystent wideo ocenili różne szczegóły tej samej sytuacji. - Byłoby absolutnie konieczne, aby zdawać sobie z tego sprawę i dać sędziemu możliwość ponownej oceny danej sytuacji. Po prostu nie komunikowali się ze sobą i nie rozmawiali tak, jakbyśmy tego oczekiwali - stwierdził Drees. - Z punktu widzenia sędziego jesteśmy zdania, że decyzja o karnym nie była prawidłowa - podsumował Drees. W finale Pucharu Niemiec (25 maja w Berlinie) Bayern zmierzy się z RB Lipsk, które we wtorek pokonał Hamburger SV 3-1. MZ