Napastnik reprezentacji Polski chciał pójść w ślady Maria Goetzego i przenieść się do Bayernu Monachium, ale wicemistrzowie Niemiec sprzeciwili się temu transferowi. W rezultacie reprezentant Polski w dość ostrych słowach wypowiedział się na temat swojego obecnego klubu, twierdząc, że został oszukany, ale generalny menedżer Borussii nie ma sobie nic do zarzucenia. "On na pewno odnosił się do mnie. Całkowicie rozumiem, że Robert jest trochę sfrustrowany. Muszę jednak podejmować decyzje w interesie klubu" - powiedział Watzke, cytowany przez "WAZ". Polak, który w ubiegłym sezonie do samego końca walczył o koronę króla strzelców Bundesligi, wyścigu ostatecznie przegranym ze Stefanem Kiesslingiem, a kibiców w Europie zachwycił strzeleniem czterech goli Realowi Madryt w półfinale Ligi Mistrzów, może ma pretensje do Borussii, ale jest zawodowcem i na pewno swoje obowiązki będzie wypełniał wzorowo. - Nie mam nic do zarzucenia Robertowi. Na treningach daje z siebie tyle, co wcześniej. Jego zaangażowanie jest duże - zaznaczał za każdym razem trener Klopp. Całkowicie inaczej patrzą na to jednak kibice oraz niemieccy dziennikarze, którzy uważają, że szkoleniowiec mówi to przez grzeczność, a wyraźnie widać, że sytuacja jest nadal napięta. Również fani ostatnio wyrazili swój żal. "Pamiętaj o tym, że Borussia jest twoim pracodawcą i nikt nie zmuszał cię do podpisania umowy. Zrobiłeś to dobrowolnie, a teraz twoim obowiązkiem jest dopełnienie obowiązków. Przez lata pracowałeś na swój pomnik w Dortmundzie, teraz go burzysz" - napisali w otwartym liście kibice do Lewandowskiego. W sobotę Polak zaczął już zdobywać bramki w nowych rozgrywkach. Zanotował jedno trafienie w wygranym 3-0 meczu pierwszej rundy Pucharu Niemiec z SV Wilhelmshaven. <a href="http://wyniki.interia.pl/mecz-sv-wilhelmshaven-borussia-dortmund-2013-08-03,mid,476111">Raport meczowy</a>