Kontekstem wypowiedzi Lewandowskiego było pytanie o utratę tytułu króla strzelców Bundesligi na rzecz snajpera Borussii Dortmund Pierre'a Emerick'a Aubameyanga. Wprawdzie Polak, wespół z Gabończykiem, nawiązał do pięknej historii Bundesligi, bowiem po raz ostatni dwóch piłkarzy zdobyło w niemieckiej Ekstraklasie co najmniej 30 goli w sezonie 1973/74, ale to marne pocieszenie dla głodnego sukcesów "Lewego". Najistotniejsze, że rzutem na taśmę Aubameyang wyprzedził naszego asa, zanotował na swoim koncie 31 trafień i o jednego gola zostawił w pokonanym polu gwiazdę Bayernu Monachium. Polski snajper musiał przełknąć gorzką pigułkę, ale żal czuje do dzisiaj, czego wyraz dał w wywiadzie. "Teraz już nie, ale wcześniej bolało. Może też dlatego, że nie do końca byłem zadowolony z tego, jak drużyna mi pomagała. Odczuwałem złość, byłem rozczarowany postawą drużyny. Tuż po meczu to uczucie mi towarzyszyło" - stwierdził "Lewy" na łamach "Super Expressu". Jednocześnie napastnik Bayernu Monachium potwierdził, że odbył sympatyczną rozmowę po meczu Ligi Mistrzów z gwiazdami Realu Madryt Cristiano Ronaldo i Sergio Ramosem. Tyle że nie chciał zdradzić, czy chodziło o nakłanianie go do przejścia do ekipy "Królewskich". Lewandowski, podobny jak cały klub z Monachium, odczuwa niedosyt z powodu zdobycia jedynie mistrzostwa Niemiec. Najtrudniej było mu pogodzić się z odpadnięciem z Ligi Mistrzów w ćwierćfinale, właśnie z Realem. Niedostatek sukcesów w klubie, "Lewy" chce powetować sobie w reprezentacji Polski, w sobotnim meczu z Rumunią. Na PGE Narodowym Orły Adama Nawałki mogą zrobić milowy krok w kierunku przyszłorocznych mistrzostw świata w Rosji. AG