W niemieckim futbolu wciąż toczy się dyskusja o tym, jaką strategię powinny przyjąć tamtejsze kluby wobec nasilającego się szaleństwa na rynku transferowym. Władze najbogatszego niemieckiego klubu - Bayernu zdecydowanie zapowiedziały, że nie będą ścigać się z klubami z Anglii, Hiszpanii czy Francji i płacić niebotycznych kwot za piłkarzy. Szerokim echem odbiło się stanowisko gwiazdy Bayernu - Roberta Lewandowskiego w tej sprawie, który w wywiadzie dla "Spiegla" podważył filozofię szefów i powiedział jasno, że klub nie może obrażać się na rzeczywistość, a jeśli nie będzie inwestował w najlepszych graczy, to nie będzie odnosił sukcesów. Wywiad "Lewego" został odebrany jako wyraz braku lojalności polskiego piłkarza wobec władz klubu, ale wielu obserwatorów piłki nożnej jest zdania, że Lewandowski ma rację. Kolejnym sygnałem dla szefów bawarskiego giganta, aby zweryfikowali politykę transferową, są słowa eksperta od spraw ekonomicznych profesora Henninga Zuelcha. Naukowiec, który opracował badania nad jakością zarządzania w Bundeslidze ostrzega, że rynek ucieka przed niemieckimi klubami i jeśli się to nie zmieni, to niemiecka ekstraklasa utraci swoją pozycję w europejskiej piłce. "Bayern wciąż jest jednym z najsolidniejszych klubów na świecie. Jedynym problemem jest to, że znalazł się poza rynkiem. W przeszłości nie było wygórowanych cen za nowych piłkarzy. Dzisiaj kluby przyjęły zupełnie inny sposób zarządzania ryzykiem, aby nadążyć za międzynarodową konkurencją. Wielu jeszcze się tego boi" - skomentował Zuelch, cytowany przez tz.de. Oczywiście, kluby Bundesligi mogą iść ścieżką Borussii Dortmund, która znakomicie penetruje rynek młodych piłkarzy, sprowadza ich za względnie niewielkie pieniądze i tworzy im szansę do rozwoju. Zuelch podkreśla jednak, że to nie jest rozwiązanie na stałe, bo kluby nie są w stanie zatrzymać takich piłkarzy, gdy sprawdzą się i skupią na siebie uwagę najbogatszych klubów. "W tej chwili kluby muszą pozwolić im na transfery do Hiszpanii czy Anglii. Bundesliga jest na drodze do tego, żeby stać się ligą szkoleniową. To nie może zadowolić Bawarczyków" - przestrzega Zuelch. Jego zdaniem duże znaczenie dla Bayernu będzie miał najbliższy mecz Bawarczyków z PSG w Lidze Mistrzów. Paryżanie rozbili bank podczas ostatniego okienka transferowego, ale przekonują, że gigantyczne wydatki na gwiazdy zwrócą się im z nawiązką. "Co się stanie, jeśli Bayern przegrałby 0-3 w Paryżu? PSG znów znalazłby się w centrum uwagi. To niebezpieczeństwo dla Bayernu. Jego marka zostałaby nadszarpnięta" - skomentował Zuelch. MZ