Guardiola, to w swojej kategorii wiekowej zdecydowanie najbardziej utytułowany szkoleniowiec na świecie. Od jego debiutu w pierwszym zespole Barcelony minęło już siedem lat. W tym czasie zdobył pięć tytułów mistrzowskich (trzy w Hiszpanii, dwa w Niemczech), a w ligowych rozgrywkach jego największą porażką było... wicemistrzostwo z 2012 roku. Najgorszy start w Lidze Mistrzów? Odpadnięcia na etapie półfinału. Najlepszy? Zwycięstwa w sezonach 2008/2009 oraz 2010/2011. Do tej układanki dołożyć należy trzy Superpuchary Europy oraz trzy trofea za zwycięstwo w Klubowych mistrzostwach świata. O trenerze z takim CV marzy każdy klub, ale nie każdy kibic. Krytykom Guardioli nie podoba się jego styl. Katalończyk pomimo odejścia z Barcelony, nie odszedł od filozofii tiki-taki czy jak kto woli gry tysiąca podań. Bayern Monachium pod jego wodzą ma podobne priorytety jak Barcelona, a więc dużo celnych podań i dominacja w statystyce posiadania piłki. O estetycznych doznaniach można dyskutować do woli, bo nie ładne to co ładne, ale to co się komu podoba. Nie da się jednak polemizować z wynikami, które bronią Hiszpana. W 134 meczach w roli trenera Bawarczyków, Guardiola ugrał aż 102 zwycięstwa, 15 remisów oraz zaledwie 17 porażek. Procent spotkań wygranych jest jeszcze wyższy niż za czasów barcelońskich (75 do 72 procent). 44-letni szkoleniowiec teoretycznie ma w Monachium wszystko. Działacze Bayernu zapewniają mu autonomię w doborze współpracowników, a także piłkarzy. Decyduje o wszystkim, co dotyczy drużyny. Ma wsparcie zawodników, o czym świadczą np. wycieczki Philippa Lahma, który osobiście w imieniu drużyny prosił trenera, aby ten przedłużył swój kontrakt. Nie wspominając o przychylnych wypowiedziach podopiecznych dla najróżniejszych mediów. Guardiola nie ma jednak stuprocentowego wsparcia w kibicach. W Barcelonie kochali go wszyscy, a w stolicy Bawarii nie trudno znaleźć krytyka, który powie, że Hiszpan wszystko co dobre przejął w Bayernie po Juppie Heynckessie. Tajemnicą poliszynela jest konflikt Hiszpana z dyrektorem sportowym klubu - Matthiasem Sammerem. Były trener Barcelony ma szeroki wachlarz możliwości. Może uciąć spekulacje i przedłużyć o kolejny rok swój kontrakt z Bayernem. Oferta jest zdaniem mediów bajeczna, a więc problemem na pewno nie są pieniądze. Może jednak nie przedłużać umowy z obecnym klubem i poszukać sobie nowego miejsca. Zdaniem angielskich dziennikarzy, z otwartymi ramionami Guardiolę przyjęto by w Manchesterze City, a katalońska "ARA" napisała, że z Hiszpanem kontaktowali się już działacze Realu Madryt. Obie możliwości są mało prawdopodobne, a druga nadaje się jedynie między bajki. Za przejściem 44-letniego szkoleniowca do "The Citizens" przemawia jednak fakt, że dyrektorem sportowym Manchesteru jest Txiki Begiristain, prywatnie przyjaciel Guardioli. Pracę Hiszpana na Etihad Stadium wcześniej anonsowały już między innymi "Mundo Deportivo" czy rozgłośnia radiowa COPE. Guardiola wielokrotnie zaś podkreślał, że brytyjski kierunek może być dla niego ciekawym wyzwaniem. Nie wiadomo, jak na sprowadzenie katalońskiego szkoleniowca zareagowałaby szatnia "Obywateli". W każdym zespole, w którym pracował Guardiola stawiał dobro zespołu ponad dobrem poszczególnych zawodników, bez względu na ich wartość rynkową (przykłady Zlatana Ibrahimovicia i Mario Mandżukicia). Trudno uwierzyć, że w naszpikowanym gwiazdami Manchesterze City nie znajdą się piłkarze, którym nie będzie odpowiadała praca pod takim dyktandem. 44-latek z pewnością nie zamelduje się w Madrycie. Po pierwsze jest trenerem kojarzonym nie tylko z samym klubem z Barcelony, ale i Katalonią, której niepodległość otwarcie popiera. To byłoby nie do zniesienia dla kibiców i całego madryckiego środowiska. Obok obu zespołów pojawia się nazwa trzeciej drużyny, w której Guardiola mógłby znaleźć zatrudnienie. W październiku Goal.com donosił, że Guardiola znalazł się na liście potencjalnych następców Laurenta Blanca w Paris-Saint Germain. Francuski klub ma podobną filozofię, co Barcelona i prowadzony przez Hiszpana Bayern Monachium, a więc dużo podań, utrzymywanie się przy piłce oraz dominacja nad przeciwnikiem. PSG stać na angaż Guardioli, problemem byłby jedynie Ibrahimović, który wielokrotnie manifestował swoją niechęć do byłego szkoleniowca Barcelony. Szwed mógłby jednak opuścić Paryż dla nowych wyzwań. O poszukiwaniu takich "Ibra" mówił chociażby latem. Pep Guardiola ma jednak z tyłu głową inną ciekawą opcję, a więc pracę z reprezentacją Hiszpanii. Po mistrzostwach Europy z zespołem narodowym pożegna się Vicente del Bosque, a więc federacja musi znaleźć następce dla popularnego "Sfinksa". Guardiola wydaje się być idealny. Przepastne CV pełne sukcesów, podobna do obecnego selekcjonera filozofia futbolu oraz ambicje. W klubowym futbolu Guardiola wygrał już wszystko, co było do wygrania. Zasłużył na nobilitację, jaką w Hiszpanii jest praca z reprezentacją narodową. Co najważniejsze, marzy o pracy z kadrą, co swego czasu ujawniły brazylijskie media. Guardiola był kandydatem na selekcjonera "Canarinhos", przed przyjściem Luiza Felipe Scolariego. Miał chrapkę na to stanowisko, ale był już po słowie z Bayernem Monachium. Z pewnością znajdą się głosy, że na pracę z reprezentacją przyjdzie jeszcze czas, że w tej chwili Hiszpan mógłby kontynuować klubową karierę trenerską. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, aby po pracy w roli selekcjonera "La Roja" wrócił do trenerskiego rzemiosła w wydaniu klubowym. Autor: Kamil Kania