Po tej porażce RB Lipsk ma już tylko punkt przewagi nad Bayernem Monachium. Nadal jednak jest w bardzo dobrej sytuacji i prowadzi w Bundeslidze. Piłkarze z Lipska w sobotę zagrali jednak bardzo słabo. Po porażce z Eintrachtem zaczęto szukać przyczyny takiej postawy i padło na fryzjera. Dzień przed meczem, w hotelu, gdzie mieszkali piłkarze zjawił się Sheldon Edwards, jamajski fryzjer gwiazd sportu. Strzyże m.in. Usaina Bolta, Raheema Sterlinga czy Radję Naingollana. Teraz z jego usług postanowili skorzystać piłkarze RB Lipsk. Edwards szybko zabrał się do pracy. Jeden z pokojów hotelowych zamienił w mały salon fryzjerski. Dziewięciu piłkarzom zrobił nowe fryzury. Byli to: Nordi Mukiele, Patrick Schick, Christopher Nkunku, Ademola Lookman, Tyler Adams, Yussuf Poulsen, Amadou Haidara, Dayot Upamecano i Ethan Ampadou. To zdarzenie wywołało oburzenie Ralfa Rangnicka, który czuwa nad piłkarskimi projektami Red Bulla. - Postawiłbym 100 tysięcy euro na to, że zawodnicy nie wpadną na pomysł, aby przyleciał do nich fryzjer z Anglii. Przegrałbym ten zakład - powiedział Rangnick i dodał: - Ta porażka była irytująca. Historia z fryzjerem mnie oszołomiła. Trzeba przyznać, że Edwards nie ma dobrej passy. Gdy jakaś drużyna korzystała z jego usług, to przegrywała. Tak było w poprzednim sezonie, kiedy odwiedził piłkarzy Borussii Dortmund przed meczem z Tottenhamem Hotspur w 1/8 finału Ligi Mistrzów. Niemiecka drużyna przegrała wtedy 0-3. Jeszcze gorszy blamaż zaliczyło Schalke 04 Gelsenkirchen, które po wizycie Edwardsa przegrało w tej samej fazie z Manchesterem City 0-7. MP<a href="https://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-niemcy-bundesliga,cid,623,sort,I" target="_blank">Zobacz wyniki, terminarz i tabelę Bundesligi</a>