Takich spotkań "ostatniej szansy" Werder w tym sezonie już kilka miał. We Fryburgu, w Paderborn czy Kolonii. Za każdym razem presja była bardzo duża. Ale baraż z FC Heidenheim będzie miał jeszcze inny, ostrzejszy smak. Bo tu już nie będzie kolejnych prób. Tu rozstrzygną się losy całego przyszłego sezonu. Zwycięstwo lub remis ze strzeloną przynajmniej jedną bramką przedłuży pobyt w niemieckiej ekstraklasie, gdyż w pierwszym meczu w czwartek było 0-0. Jeśli to się nie uda, to po raz pierwszy od 40 lat zagra na jej zapleczu. To byłaby katastrofa dla klubu, miasta i całego środowiska. Trudno przewidzieć, czy Werder będzie w stanie się z tego podnieść, bo wiązać się to będzie z dużymi finansowymi problemami. Tych czarnych myśli trener Florian Kohfeldt stara się do siebie nie dopuszczać. Swoją drużynę próbuje też trzymać z dala od wszelkich spekulacji i komentarzy. "Musimy chcieć wygrać, a nie bać się porażki. To jest w tej chwili kluczowe i na każdym kroku powtarzam to zawodnikom" - podkreślił szkoleniowiec czterokrotnego mistrza Niemiec. Ale także dla tego 37-latka mecz ma duże znaczenie. W 2018 roku jeszcze odebrał nagrodę dla najlepszego trenera Bundesligi. Teraz musi udowodnić, że ten tytuł nie był na wyrost. "Oczywiście, że czuję ciśnienie i stres. Tylko staram się to przekuć na pozytywne myślenie. W tej chwili piszemy historię i mam nadzieję, że skończy się ona happy endem" - przyznał.