W Hamburgu padał deszcz i fani boksu niepokoili się, czy nie przeszkodzi on w rozegraniu pojedynku. Wprawdzie ring na Imtech Arena został osłonięty przed deszczem, jednak opady były intensywne i nic nie zapowiadało poprawy pogody. Na deszcz byli narażeni m.in. widzowie z pierwszych rzędów, a więc ci, którzy wykupili najdroższe bilety. Zdecydowanym faworytem bukmacherów był Kliczko. Jego notowania oscylowały wokół 1:1,4, a Haye'a - 1:2,6. Jednak przed walką Haye, niższy o osiem centymetrów i lżejszy aż o 13,5 kg, odgrażał się, że Ukrainiec nie oprze się jego szybkości i walkę zakończy leżąc na deskach. Gdy tylko mógł, podgrzewał atmosferę prowokując Kliczkę. Na konferencji prasowej przed pojedynkiem demonstracyjnie odmówił podania mu ręki, a przed kamerami paradował w koszulce z odciętymi głowami obu słynnych ukraińskich braci. Najbardziej oczekiwana walka pięściarska od wielu lat rozpoczęła się od zgrzytu. Słynny bokserski konferansjer Michael Buffer wywołał Brytyjczyka, ale ten nie opuszczał swojej szatni. Organizatorzy walki musieli tłumaczyć się przed publicznością, że wywiązali się z wszystkich obowiązków i nie mają pojęcia, dlaczego Haye zwleka. 45 tysięcy zaskoczonych kibiców musiało odczekać, aż "Hayemaker" wreszcie ruszył na ring. Otulony w koc termiczny czekał na nim na swojego wielkiego rywala. Gdy nad stadionem rozbłysły fajerwerki i zabrzmiały dźwięki utworu Red Hot Chili Peppers, otworzyły się drzwi szatni Kliczki. Pierwszy mocny cios zadał Haye. Kliczko szybko odpowiedział lewym prostym, ale nie zrobiło to wrażenia na Brytyjczyku. Nadal walczył nonszalancko z opuszczonymi rękoma. W połowie drugiej rundy Haye pokazał jaki jest szybki - seria uników i żaden z trzech ciosów Kliczki nie sięgnął celu, z kolei kontra Brytyjczyka była skuteczna - Ukrainiec musiał odczuć dwa ciosy wyprowadzone lewą ręką. W końcówce Kliczko trafił kombinacją lewy-prawy, ale już na początku trzeciej rundy otrzymał mocny cios prawym sierpowym. Haye unikał mocniejszych uderzeń rywala, a nisko opuszczonymi rękoma wciąż prowokował Ukraińca do odważniejszych ataków. Ten jednak realizował swoją taktykę punktując lewymi prostymi. Podobny przebieg miała kolejna runda - niesamowity refleks Haye'a i fantastyczne uniki na krawędzi ryzyka, a w końcówce doskok i mocny prawy sierpowy. Piąta runda dla Kliczki, który wreszcie trafił rywala potężnym prawym. W siódmej odsłonie Haye efektownym zwodem oszukał rywala i wyprowadził mocny prawy sierpowy. Po chwili Kliczko znów ściągnął Haye'a na ring, a sędzia ukarał go odjęciem punktu. W ósmej rundzie żadnemu z bokserów nie udało się wyprowadzić solidnego ciosu, a zakończyła się buczeniem kibiców, bo podczas ostatniej wymiany Haye dwukrotnie uderzył rywala w okolice nerek. Zdecydowanie ciekawsza była dziewiąta runda, w której ciosy Kliczki częściej dochodziły do celu, choć Brytyjczyk także trafił kombinacją lewy-prawy. Ukrainiec miał jeszcze większą przewagę w kolejnej odsłonie, gdy oprócz kolejnych lewych prostych, wyprowadził dwa bardzo mocne prawe. Po przerwie Haye rzucił się na rywala i upadł, a sędzia zaczął go liczyć, ale Brytyjczyk tylko ironicznie się uśmiechnął do arbitra. Przed ostatnią rundą Haye zdawał sobie sprawę, że jeśli wygra, to tylko przez nokaut i ostro ruszył do ataku. Trafił mocnym prawym, Kliczko natychmiast klinczował, ale przyjął jeszcze trzy ciosy na korpus. Były mocne, ale nie na tyle, aby faworyt zaczął chwiać się na nogach. Już po chwili odpowiedział dwoma prawymi prostymi. Haye próbował do końca, lecz doświadczony mistrz nie dał mu szans na nokautujący cios. Wszyscy sędziowie punktowali na korzyść Kliczki: 117-109, 118-108, 116-110.