- Rzeczywiście masz lwie serce - mówił Ukrainiec po ostatnim gongu, nawiązując do ringowego pseudonimu rywala. - Nigdy nie przestałeś, cały czas próbowałeś, wałczyłeś odważnie. Chciałeś zostać mistrzem, a niewielu moich rywali przejawia takie ambicje, takie serce do walki. Kibice mogą być dumni z tego, jak reprezentowałeś ten sport - dodał. Leapai od początku szukał jednego ciosu, mocnego lewego sierpowego z doskoku, którym mógłby znokautować Ukraińca. Ten skutecznie jednak bronił się przed sygnalizowanymi rzadkimi atakami pretendenta. - Czekał na ten właściwy cios i jestem pewien, że gdyby trafił mnie nim w głowę, teraz bym tutaj nie siedział. On waży 110 kilo, składa się z mięsni i czystej mocy. Jestem przekonany, że może pokonać wielu zawodników wagi ciężkiej - stwierdził czempion. Wątpliwości co do tego nie ma też Australijczyk, który oznajmił, że bynajmniej nie zamierza kończyć kariery. - Władimir odrobił zadanie domowe, wiedział, jak ze mną walczyć. To była dla mnie nauka, teraz muszę wrócić na salę treningową. To nie koniec Aleksa Leapaia. Jeszcze wrócę - powiedział. Jako jednego z potencjalnych rywali w kolejnej walce "Lionheart" wymienił Shannona Briggsa (53-6-1, 47 KO). Amerykanin ostatnio usilnie dąży do walki z Kliczką, więc niewykluczone, że podejmie rękawice i w korespondencyjnym pojedynku z Ukraińcem zmierzy się właśnie z Leapaiem.