Kiedy Ukrainiec szykował się do starcia z Mariuszem Wachem, zaprosił "Brązowego Bombardiera" na swój obóz w Going, gdzie stoczyli kilkanaście rund sparingu. Wtedy mówili o sobie nawzajem z wielkim szacunkiem, lecz ich spotkanie między linami wydaje się w tej chwili nieuniknione. - Władymira powoli dopada wiek i widać to było podczas jego ostatniej walki z Jenningsem. Był już trochę wolniejszy, nie miał takiej precyzji i moim zdaniem wciąż ma kłopoty z kondycją. Takie miałem obserwacje, oglądając ten pojedynek - stwierdził Amerykanin. - Kliczko ma teraz na głowie obowiązkowe obrony, a ja nie zamierzam siedzieć i na niego czekać. Powtarzam na okrągło, iż zamierzam być aktywnym mistrzem świata. Ale w 2016 roku dojdzie do tej walki. Szczerze mówiąc lepiej by było, żeby doszło do niej wcześniej niż później, gdyż Władymir jest coraz starszy. Nieustannie się rozwijam i robię postępy, on natomiast będzie tylko starszy. Wciąż boksuje w ten sam sposób, porusza się tak samo i nic nie zmienia - analizuje Wilder. "Brązowy Bombardier" ma nadzieję, że zanim spotka się z Kliczką, najpierw mógłby zaboksować z Davidem Hayem (26-2, 24 KO) bądź Bryantem Jenningsem (19-1, 10 KO), który przecież dopiero co ukradł kilka rund Ukraińcowi. - W niedalekiej przyszłości Haye byłby doskonałym rywalem. Ciekawe byłoby również spotkanie z Jenningsem, zanim wyjdę do Kliczki. Moim celem jest unifikacja wszystkich tytułów, więc jeszcze nie zrobiłem, co do mnie należy. To dopiero początek i choć jestem już mistrzem organizacji WBC, to wciąż czuję się jakbym był challengerem - zakończył Wilder, który w przyszłą sobotę skrzyżuje rękawice z Ericem Moliną (23-2, 17 KO).