W piątek Rosjanin przyleciał do Polski na Festiwal Filmów Rosyjskich "Sputnik nad Warszawą". W "Kamiennym łbie", w reżyserii Filipa Jankowskiego, Wałujew wcielił się w postać głównego bohatera - pięściarza. Jak długo przygotowywał się pan do debiutu filmowego? Nikołaj Wałujew: Długo czytałem scenariusz, żeby zrozumieć sytuację głównego bohatera. Z pewnością to było bardzo trudne, a zarazem ciekawe dla mnie doświadczenie, choć nieporównywalne do walki ringowej. Dzięki udziałowi w filmie po raz pierwszy przyjechał pan do Polski. - Tak, wcześniej nie byłem u was. Wiem, że organizowany jest turniej imienia Feliksa Stamma, ale ja jako bokser stoczyłem tylko 15 pojedynków, więc nie miałem okazji w nim boksować. Oglądał pan walkę Tomasza Adamka z Andrzejem Gołotą? - Nie widziałem jej, ale wynik znam. Zresztą to jedyni polscy pięściarze, których kojarzę. Adamek tym pojedynkiem zadebiutował w wadze ciężkiej. Twierdzi, że za rok będzie gotowy na konfrontację z Nikołajem Wałujewem. - Naprawdę, tak uważa...?! Pierwszy raz słyszę o jego deklaracji. Gołota powinien zakończyć karierę? - Nie wiem, on sam musi zdecydować, czy będzie jeszcze boksował, czy definitywnie kończy. W Polsce potyczkę Adamka z Gołotą okrzyknięto walką stulecia. Z kim musiałby pan rywalizować w ojczyźnie, aby w podobnym tonie pisały rosyjskie media? - Z nikim, nie zdecydowałbym się na walkę z żadnym rodakiem. Idealnym kandydatem wydaje się Aleksander Powietkin, typowany na przyszłego mistrza świata? - Z Saszą nie będę boksował, bo to mój przyjaciel. Ale stanąłbym w ringu przeciwko ukraińskim braciom Kliczko. Bardzo boli porażka sprzed kilku dni z Davidem Haye? - Tak naprawdę w tej walce nie było boksu. Zawsze kojarzyć mi się będzie z zawodami lekkoatletycznymi, bo to było bieganie, bieganie i jeszcze raz bieganie. Nie mogę powiedzieć, że wygrałem, ale też nie mogę powiedzieć, iż przegrałem. Nie czułem się przegrany. O werdykcie decydują sędziowie. Haye przyjął świetną taktykę. Nie chciał wdać się w wymianę ciosów z zawodnikiem wyższym o ponad 20 centymetrów. - Będę go źle wspominał jako człowieka (Haye wielokrotnie przed walką słownie obraził Wałujewa - przyp. red.). Z jednej strony naturalnym w sporcie byłby rewanż, ale z drugiej - nie mam ochoty mieć z nim więcej do czynienia, nawet w ringu. Tak naprawdę ile ma pan wzrostu? Media podają od 213 do 219 cm. - 213 cm. Jako dziecko marzył pan o karierze boksera czy koszykarza? - To się zmieniało, bo przez pewien czas trenowałem też lekkoatletykę. Dopiero w wieku 20 lat postanowiłem, że zostanę bokserem. Wiem, że późno, lecz tak wyszło. Pana rodzinny dom znajduje się w Sankt Petersburgu. To jedyne miasto, w którym mógłby pan mieszkać? - Bardzo dobrze czułem się również w Norymberdze. Nauczył się pan języka niemieckiego? - Nie mogę powiedzieć, że znam go biegle, ale rozmawiam i rozumiem, co się do mnie mówi w tym języku. Kilkanaście miesięcy temu Adamek, o którym już rozmawialiśmy, spakował walizki i pojechał z całą rodziną do USA, aby tam kontynuować karierę bokserską. Pan postąpiłby podobnie? - Nie, do Stanów Zjednoczonych nie wybiorę się. Tylko nie tam. W Niemczech podobało mi się i tam mógłbym zostać. Rozmawiał: Radosław Gielo CZYTAJ TAKŻE: <a href="http://sport.interia.pl/boks/news/zali-sie-ze-adamek-nie-chce-z-nim-walczyc,1396695">James Toney chce walczyć z Tomaszem Adamkiem</a> <a href="http://sport.interia.pl/boks/news/adamek-wraca-na-ring-jest-termin-i-lista-rywali,1396637">Tomasz Adamek wraca na ring</a>