<a href="http://nazywo.interia.pl/relacja/mariusz-wach-aleksander-powietkin,4321" target="_blank">Wach - Powietkin. Sprawdź zapis relacji NA ŻYWO!</a> <a href="http://m.interia.pl/na-zywo/relacja/mariusz-wach-aleksander-powietkin,id,4321" target="_blank">Wach - Powietkin. Zapis relacji na urządzenia mobilne - kliknij!</a> Oprawa pojedynku Wacha z Powietkinem była niezwykle efektowna. Polak wszedł na ring po tym, jak na ogromnym ekranie pokazany został film, na którym "Wiking" mówił: "Boks to bardzo poetycki sport. Dziś nie będzie miejsca na ciosy poniżej pasa. Tylko czysta gra". Po chwili na potężnym telebimie ukazała się twarz Powietkina, który recytował wiersz Williama Ernesta Henley’a pt. "Invictus". "Gdy chleb podają mi ręce wrogów, nie drżę przed nimi i nie płaczę. Choć los wymierza mi ciosy w głowę, krew spływa po uniesionym czole" - mówił Rosjanin. Obaj pięściarze zostali gorąco powitani przez kibiców. Potem zabrzmiał gong i się zaczęło. Pierwsza runda zachowawcza w wykonaniu Polaka. Wach był nieco usztywniony, podszedł do rywala z dużym respektem. Powietkin wyraźnie dobrze dysponowany. Mimo niższego wzrostu i mniejszego zasięgu ramion "Sasza" odważnie szedł do przodu. Także w drugiej i trzeciej rundzie Rosjanin wyglądał lepiej. Przy ogłuszającym dopingu kibiców, pięściarz urodzony w Kursku parł do przodu, a Polak nadal wyglądał bardzo przeciętnie. Wach był zbyt powolny, a dodatkowo w trzeciej rundzie przestał kontrolować dystans lewym prostym. Kolejna runda to także pokaz boksowania na wstecznym w wykonaniu "Wikinga". Mniej więcej na minutę do końca rundy Polak przeprowadził jednak skuteczną kontrę i rozbił Rosjaninowi lewy łuk brwiowy. Od tamtej pory Powietkin nabrał do Polaka więcej respektu i w piątej rundzie nie boksował już tak odważnie. Nada próbował skracać dystans i wykorzystywać sporą szybkość, ale wiedział, że Wach także dysponuje potężnym ciosem. Szósta runda rozpoczęła się od huraganowego ataku Rosjanina, który jednak zdołał odeprzeć spokojny w defensywie "Wiking". "Sasza" ponownie zaatakował w końcówce rundy, a kombinacja lewy-prawy prosty z pewnością zrobiła wrażenie na Polaku. Kibice na hali w Kazaniu się ożywili. "Dawaj, dawaj" - krzyczeli z narożnika sekundanci Powietkina, a pięściarz z Kurska znowu z animuszem zaatakował. Wach był bierny, co natychmiast wytknął mu trener Piotr Wilczewski. "Kiedy stoisz w ringu, to przegrywasz. Jeśli nie uwierzysz w to, że możesz wygrać, to się źle skończy. Idź do przodu" - krzyczał szkoleniowiec Polaka. "Wiking" nadal jednak nie potrafił narzucić Powietkinowi swoich warunków. To Rosjanin poczynał sobie na ringu coraz odważniej. Bił kombinacjami, skracał dystans, uwalniał się z klinczów, w które próbował go wciągnąć rywal. Już po ósmej rundzie jasne było, że Polak tego pojedynku nie wygra na punkty. Wach nie wykazywał aktywności w ataku, a jego obrona była mało szczelna. Pięściarz z Krakowa zamiast atakować, przyjmował kolejne ciosy, a w dziesiątej rundzie po potężnym ciosie Rosjanina pod okiem "Wikinga" pojawiło się rozcięcie. Sytuacja Wacha była coraz gorsza. Po dziesiątej rundzie widać było, że Polak skupia się raczej na tym, by dotrwać do końca pojedynku, niż zaszkodzić rywalowi. A Powietkin? Wciąż parł do przodu i szukał sposobu na powalenie potężnego "Wikinga". Rosjanin nie rzucił co prawda Polaka na deski, ale w 12. rundzie sędzia Jay Nady przerwał pojedynek, bo rozcięcie pod okiem Wacha było zbyt głębokie i nie pozwoliło mu kontynuować walki. Dla Polaka - legitymującego się przed pojedynkiem z Powietkinem bilansem 31-1-0, 17 KO - to dopiero druga porażka w zawodowej karierze. Powietkin zwyciężył natomiast po raz 30. Rosjanin ma na koncie 22 nokauty, przegrał tylko jedną walkę.