Kilka dni temu były mistrz świata wagi ciężkiej jakby przygotowywał swoich fanów do takiej decyzji. - Mój czas był dwa lata temu. Jeśli odejdę, to odejdę będąc drugim w historii, po Rockym Marciano, kończącym karierę jako niepokonany mistrz wagi ciężkiej. W dodatku po pobiciu faceta, który tyle lat pozostawał niepokonany - mówił wtedy. A dziś dodał między innymi - "To była piękna podróż. Dziękuję wszystkim kibicom, którzy we mnie wierzyli i wspierali mnie w tej podróży. Mam nadzieję, że bawiliście się równie dobrze jak ja. Koniec". Anglik pozostaje nieaktywny od listopada 2015 roku, gdy wypunktował nieoczekiwanie na wyjeździe Władimira Kliczkę, kończąc jego dziesięcioletnie panowanie. Potem jednak miał kłopoty osobiste, nie stronił od używek, za to salę treningową obchodził z daleka. Na wiosnę znów zaczął się ruszać, był przymierzany do lipcowego powrotu, potem wrześniowego, ale chyba nic z tego nie wyjdzie. Pytanie tylko, czy powrót się jedynie przedłuży, czy naprawdę Tyson na dobre odejdzie?