Mimo świetnego obozu przygotowawczego w Łomnicy, koło Karpacza, gdzie Adamkowi nie brakowało nawet ptasiego mleczka, w ringu "Góral" ponownie przekonał się, że prawa wieku są nieubłagane. W efekcie zaboksował poprawnie, ale był daleki od swojej najlepszej dyspozycji w karierze. Po raz kolejny też okazało się, że w wadze ciężkiej ciosy Polaka nie robią piorunującego wrażenie. Dlatego pojedynek toczył się na pełnym dystansie rund, zakończony decyzją sędziów. Swoje zrobił też styl Kassiego, ale nie ma się czemu dziwić, że Kameruńczyk postanowił zrobić styl ze swojego atutu, czyli postawił na ruchliwość w ringu. - Chciałem się trochę pobić, ale Kassi miał inne zamiary, więc musiałem biegać - powiedział "Góral" do kamery Polsatu. - On skutecznie unikał moich ciosów. Wiedziałem, że nie trafię go lewym sierpowym, dlatego biłem cały czas w korpus, żeby jak najbardziej go osłabić. I poskutkowało - dodał pięściarz rodem z Gilowic, a od lat mieszkaniec Stanów Zjednoczonych. "Góral" powiedział jeszcze "do zobaczenia wkrótce", ale gdy padła odpowiedź red. Mateusza Borka "co do kolejnej walki - zastanowimy się i poinformujemy", Adamek prędko się zreflektował: - Zadzwoń do mojej małżonki, chyba nie będzie chciała mnie puścić - odparł. Art