Starcie Tomasza Adamka (50-5, 30 KO) z Erikiem Moliną (25-3, 19 KO) miało być dla "Górala" ostatnią szansą na to, by udowodnić, że wciąż może on rywalizować z czołowymi pięściarzami wagi ciężkiej. Polak przygotowywał się do tego pojedynku przez dziewięć tygodni, na treningach wylewał hektolitry potu, a ostatnio na każdym kroku zapewniał, że jest w znakomitej formie. "Zobaczycie starego, dobrego Adamka. 39 lat to nie tak dużo, najlepsze jest wciąż przede mną" - mówił pewny siebie "Góral". Jego rywal również był w bojowym nastroju. "Skrzywdzę Polaka! To nic osobistego, ale Tomasz stoi na mojej drodze i muszę go załatwić" - powtarzał Molina. Amerykanin, który na co dzień pracuje jako nauczyciel w szkole specjalnej, zamierzał udzielić w Krakowie lekcji boksu Adamkowi, ale początek pojedynku należał do Polaka. "Góral" kąśliwie uderzał lewym prostym, próbował kombinacji i kilka razy przycisnął rywala przy linach. Molina zaczął leniwie, jakby chciał sprawdzić, na co właściwie stać przeciwnika. Poruszał się spokojnie, ale w drugiej rundzie raz huknął prawą ręką i Adamek momentalnie się zachwiał. Polak jednak szybko doszedł do siebie i nadal realizował swój plan taktyczny - zadawał szybkie ciosy, które starał się łączyć w kombinacje. Molina tymczasem czekał na swoją szansę i usypiał czujność "Górala". W trzeciej rundzie huknął dwukrotnie mocnym prawym, ale Adamek nadal niezrażony parł do przodu. Polak wyhamował nieco w czwartym i piątym starciu, a Amerykanin wyraźnie zaczął się rozkręcać. Coraz częściej próbował potężnych bomb z prawej ręki, ale często uderzał nieczysto i kilka razy był upominany przez sędziego. Pięściarz z Teksasu poczuł się pewnie w szóstej odsłonie, kiedy kilka razy niebezpiecznie skontrował Adamka i prowokował go pokazując, że ciosy Polaka nie robią na nim wrażenia. Molina kontynuował ofensywę w siódmym starciu. Mocne ciosy sierpowe i podbródkowe kilka razy niczym bomby spadły na głowę "Górala", który nie pracował już na nogach tak dobrze jak na początku pojedynku. Ósme i dziewiąte starcie należało jednak do Polaka, który zasypywał przeciwnika gradem ciosów, znowu imponował szybkością i był bardzo agresywny. Pod koniec rundy numer dziewięć trafił potężnym prawym i zaakcentował swoją przewagę. Wydawało się, że "Góral" jest na najlepszej drodze do zwycięstwa na punkty. W dziesiątej rundzie Polak na moment stracił jednak czujność, w jego obronie pojawiła się luka, a Molina huknął prawą ręką i powalił Adamka na deski! - To koniec, więcej nie zobaczycie mnie w ringu - powiedział tuż po walce pięściarz z Gilowic. - Dziękuję kibicom za fantastyczny doping, ale dzisiaj zrobiłem jeden błąd i przegrałem - przyznał Adamek. Z Krakowa Bartosz Barnaś i Łukasz Szpyrka